Polak leczy przeziębienie: 10 podstawowych błędów, które wówczas popełnia

Ostatnio usłyszałam opinię, że Polacy na niczym nie znają się tak dobrze, jak na lekach i piłce nożnej. I wiecie co, chciałabym żeby tak było. Może wtedy nie mielibyśmy tych zapełnionych oddziałów toksykologicznych, wrzodów u co drugiego dorosłego i nie wydawalibyśmy ostatnich groszy na suplementy, które działają jedynie na nasz portfel. Niestety, aż tak dobrze nie ma. Uwielbiamy się leczyć sami , ale chyba nie do końca wiemy jak. Bo ilości błędów, które Kowalski jest w stanie popełnić lecząc najzwyklejsze przeziębienie, potrafi przerazić. Co robimy nie tak?

 

BŁĄD 1: Stosujemy nie te leki, co trzeba

Sprawa najważniejsza: nie do końca się orientujesz na co jest dany preparat, to po prostu go nie stosujesz. Tak właśnie jest. Nie do końca wiemy, który lek jest na co, ale skoro sąsiadka powiedziała, że jakiś tam preparat będzie dobry to dlaczego miałoby tak nie być? A później się okazuje, że pijemy Flegaminę (ku przypomnieniu – syrop na mokry kaszel, z wydzieliną) na kaszel suchy, duszący i dziwimy się, że kaszlemy jeszcze więcej. Bo przecież Flegamina jest najlepsza! A co za różnica czy kaszel jest mokry czy suchy? Albo z drugiej strony – odkasłujemy taką ilością flegmy, że lepiej uciekać od nas na kilometr, a stosujemy syropy typowo przeciwkaszlowe. Świetnie, kaszel zatrzymany. Tyle, że wydzielina wcale magicznie nie zniknęła. Ona siedzi dalej w naszych oskrzelach. Dobiera się do niej bakteria, a my kończymy na antybiotyku. Na własne życzenie. Stosujemy Ibuprom Zatokimimo iż wydzielina z naszego nosa i bez niego nie chce płynąć. Albo wierzymy, że leki przeciwbólowe cudownie tą wydzielinę rozrzedzą. Zbijamy gorączkę, której nie ma, bo przecież przy każdym przeziębieniu bierze się paracetamol… Przykładów można by mnożyć i mnożyć.

Sprawa najważniejsza: nie do końca się orientujesz na co jest dany preparat, to po prostu go nie stosujesz. Wiem, że nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że inaczej leczy się zatkany nos, z którego nic nie chce płynąć, a inaczej taki, z którego woda leci hektolitrami. Albo że inne syropy stosuje się na kaszel mokry, a inne na kaszel suchy. I rozumiem te pomyłki. Bo skoro na opakowaniu Gripexu pisze jak wół: KATAR i KASZEL to czemu mielibyśmy wnikać dalej? Tyle, że należałoby dopisać: kaszel suchy i nos cieknący. A nie flegma w oskrzelach i gęsta wydzielina w nosie. W takich wypadkach warto skonsultować się z farmaceutą. Nawet na dziale samoobsługowym znajdziemy kogoś do pomocy.

syrop_blogŹródło: Purple Sherbet Photography / Foter.com / CC BY

A w międzyczasie zapamiętajmy kilka informacji:

    1. na kaszel suchy, czyli kaszel duszący, męczący, drapiący, bez wydzieliny stosujemy syropy PRZECIWKASZLOWE, czyli te na bazie butamiratu (Sinecod, Supremin), dekstrometorfanu (Acodin, ActiTrin, Actifed), kodeiny (Syrop sosnowy, Thiocodin) czy wyciągu z korzenia prawoślazu. Zatrzymują one kaszel, dzięki czemu nie jest on tak męczący
    2. na kaszel mokry, czyli produktywny, w których odkrztuszamy wydzielinę stosujemy syropy i tabletki WYKRZTUŚNE, czyli te na bazie acetylocysteiny (ACC), bromheksyny (Flegamina), ambroksolu (Mucosolvan, Ambroksol) czy gwajafenazyny (Guajazyl). Ogólnie rzecz biorąc, rozrzedzają one wydzielinę zalegającą w naszych drogach oddechowych i ułatwiają jej odkrztuszanie. Technicznie rzecz biorąc powodują one nasilenie kaszlu, ale wszystko w imię oczyszczenia oskrzeli.
    3. jeżeli z naszego nosa nie cieknie wodnista, obfita wydzielina, a wręcz przeciwnie – jest tak gęsta, że można by ją łopatą wyciągać to Ibuprom Zatoki, Nurofen Zatoki, Cirrus czy dwadzieścia innych preparatów z pseudoefedryną nie będzie najlepszym pomysłem. Taką wydzielinę trzeba usunąć, a nie jeszcze blokować jej odpływ. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem będzie tutaj zastosowanie preparatów rozrzedzających, które ułatwią pozbycie się zalegającej wydzieliny.

Na razie zapamiętajcie tyle. O zatokach oraz kaszlu planuję w ogóle oddzielny artykuł – wówczas popuszczę wodze fantazji i opiszę wszystko dokładniej:)

 

BŁĄD 2: Stosujemy leki o złych porach

Z pewnością większość z Was słyszała, że leki wykrztuśne stosujemy maksymalnie do 17-18 godziny. Słyszeliście? Jeżeli nie to powinniście. Bo wbrew pozorom istotne jest nie tylko to, co zażywamy, ale i w jakich porach.

Klasycznym przykładem są chociażby, wspomniane już przeze mnie, leki wykrztuśne. Efektem ich działania jest pobudzenie kaszlu - w końcu drogi oddechowego same z siebie się nie oczyszczą. Z tego też względu stosuje się je rano i popołudniu, tak aby się wykaszleć póki pójdziemy spać. Bo nie znam osoby, która potrafiłaby jednocześnie odkrztuszać wydzielinę i słodko spać. Więc albo nie śpimy i pozwalamy naszym lekom działać albo odpoczywamy, ale wówczas nie ma co liczyć na efekt leczniczy.

Drugi błąd, który często popełniamy to łykanie leków „nocnych” w ciągu dnia. Ok, rozumiem, że nie każdy ma ochotę wydawać pieniądze na kolejny preparat podczas gdy Gripex Noc uśmiecha się do nas z domowej apteczki. Ale pomyślcie, czemu pisze na nim „Noc”? Może ma to jakieś znaczenie? Okazuje się, że całkiem spore. Preparaty „nocne” zawierają w swoim składzie dodatkowe substancje przeciwhistaminowe takie jak prometazyna (Choligrip Noc), chlorfeniramina (Gripex Noc) czy difenhydramina (Apap Noc). Ich plusem jest to, że zmniejszają w niewielkim stopniu nasilenie kataru, dzięki czemu wydzielina z nosa nie zalewa nam całej poduszki. Ale mają bardzo ważne działanie niepożądane (chociaż w tym przypadku pożądane:) – przechodząc przez barierę krew-mózg uspakajają do tego stopnia, że śpimy po nich jak niemowlęta. I właśnie dlatego stosujemy te preparaty na noc – nie dziwcie się, że jesteście nie do życia, jeżeli zażywacie takie leki w ciągu dnia.

zegar_blogŹródło: Marilyn Roxie / Foter.com / CC BY

Z drugiej strony, nie wszystkie preparaty w wersji „dziennej” nadają się do stosowania na wieczór. „Winowajcą” jest tutaj chociażby pseudoefedryna, która świetnie znosi uczucie zatkanego nosa, ale jednocześnie może delikatnie podbijać ciśnienie. To drugie działanie jest tak delikatne, że nie każdy może odczuć różnicę, ale warto o tym wspomnieć. I żeby nie było, że jestem gołosłowna – moja mama po zażyciu tabletki z pseudoefedryną patrzyła się w sufit prawie do 2 w nocy, mimo iż normalnie chodzi spać z kurami. Ja różnicy nie zauważyłam^^ Ale wiadomo, wszystko zależy od zastosowanej dawki (a w sprzedaży mamy dawki w zakresie od 30 do 120mg!) i od indywidualnych predyspozycji. Ale warto mieć to na uwadze :) Pseudoefedrynę znajdziemy w takich preparatach, jak: Tabcin Trend, Sudafed, Cirrus, Gripex, Grypolek.

Bo wbrew pozorom istotne jest nie tylko to, co zażywamy, ale i w jakich porach. I na koniec kwas acetylosalicylowy, czyli popularna aspiryna, bądź jej „polska siostrzyczka” – polopiryna. To akurat jeden z najpopularniejszych leków stosowanych w przeziębieniu. Niech podniesie rękę ten, kto nigdy nie pił aspiryny i nie przykrywał się kołdrą, aby się dobrze wygrzać. Lasu rąk nie widzę. I właśnie to działanie napotne powoduje, że aspiryna nie zawsze jest dobrym pomysłem. Pamiętajmy, że nie powinniśmy zażywać kwasu acetylosalicylowego jeżeli panujemy wyjście z domu albo jesteśmy w pracy, w której hulają przeciągi. My się pocimy, bo przecież wzięliśmy aspirynę, a tu wiatr zawieje raz, drugi, trzeci i okazuje się, że jesteśmy jeszcze bardziej przeziębieni niż byliśmy rano… Kwas acetylosalicylowy jest za to świetny, jeżeli leżymy w ciepłym łóżku lub oglądamy telewizję pod grubym kocem. Wtedy zdecydowanie ją polecamy :)

 

BŁĄD 3: Bierzemy leki, których nie potrzebujemy

Ogólna zasada przedstawia się następująco - leczymy te objawy, które u nas występują, a nie takie, które wystąpić mogą. Naprawdę nie ma sensu zbijać gorączki, której nie ma albo brać tabletki na katar, mimo iż z nosa nic nam nie cieknie.  Jeżeli mamy kaszel to bierzemy leki przeciwkaszlowe, a jeżeli boli nas gardło to zaopatrujemy się w tabletki do ssania. Naprawdę nie ma sensu brać leków złożonych zawierających w swoim składzie lek przeciwkaszlowy, udrażniający nos i przeciwgorączkowy, jeżeli naszym jedynym problemem jest delikatne pokasływanie – wcale nam to nie pomoże, a jeszcze tylko podpadniemy naszej wątrobie.

Ogólna zasada przedstawia się następująco – leczymy te objawy, które u nas występują, a nie takie, które wystąpić mogą. Z drugiej strony nie ma co się dziwić, że Kowalski tak się leczy. Raz, że lubimy wszystko w wersji max i myślimy, że jeżeli wyłykamy za jednym zamachem pół apteczki to przeziębienie minie szybciej, a my będziemy zdrowi jak ryba po jednej, malutkiej tabletce. A dwa, taką właśnie wizję przedstawiają nam reklamy telewizyjne. A tam nikt Ci nie powie: „Dobieraj lek do występujących objawów!„. Tam powiedzą Ci: „Odczujesz ulgę po jednej tabletce!„. Nieważne czy masz katar, kaszel czy też wszystko naraz. O tym właśnie pisałam w jednym z moich ostatnich postów („Audycja zawierała lokowanie produktu”. Ok, ale czemu musi być to lek?”) - na kaszel i chrypę (????) najlepszym lekiem jest Gripex. A że zawiera kilka innych substancji, których w ogóle nie potrzebujemy? Chyba czepiam się szczegółów.

kapsulki_blogŹródło: Carsten Schertzer / Foter.com / CC BY

BŁĄD 4: Dublujemy preparaty

Wiecie, że zatrucie paracetamolem jest jedną z najczęstszych przyczyn hospitalizacji na oddziałach toksykologicznych? Wszyscy kojarzą te oddziały z narkotykami, alkoholem i nieudanymi próbami samobójczymi, a okazuje się, że równie często trzeba ratować wątrobę osoby, która za bardzo sobie pofolgowała z preparatami przeciwbólowymi i przeziębieniowymi.

I wiecie, nawet nie rozchodzi się o to, że bierzemy leków za dużo. Po prostu nie czytamy ich składu. Ok, wiem, że nie każdy musi się znać na wszystkim. Ja się znam na lekach, ale kiedy mój mąż próbuje mi coś wytłumaczyć z programowania to zastanawiam się czy mówi poważnie czy też próbuje mnie obrazić. Dlatego rozumiem, że dla wielu z Was te dziwne, łacińskie nazwy mogłyby równie dobrze być napisane japońskim alfabetem, bo i tak nie wiadomo, o co chodzi. Ale jeżeli na jednym opakowaniu pisze Paracetamolum i na drugim pisze to samo to chyba skład mogą mieć podobny, nie uważacie?

Nawet nie rozchodzi się o to, że bierzemy leków za dużo. Po prostu nie czytamy ich składu.Podstawowy  problem Kowalskiego polega na tym, że nie odróżnia nazw handlowych od nazw międzynarodowych leków. Dla „przeciętnego zjadacza Ibupromu” Efferalgan, Apap, Codipar czy Panadol to cztery kompletnie różne preparaty. A przecież wszystkie zawierają 500mg paracetamolu… A później się okazuje, że leczymy przeziębienie stosując jednocześnie Fervex i Coldrex, Apap z Gripexem albo Aspirynę z naszą polską Polopiryną. Albo łykamy dwa preparaty z pseudoefedryną. Albo śpimy jak zabici, bo za dużo leków przeciwhistaminowych. Nie tylko nasila to działania niepożądane leków, ale i może prowadzić do przedawkowania niektórych leków. A gorączka wcale niżej nie spadnie…

O nazwach handlowych pisałam już jakiś czas temu w tym poście: Nazwy handlowe leku a codzienność apteczna.

 

BŁĄD 5: Stosujemy leki za długo

Powiedzmy sobie szczerze: jeżeli minął tydzień, a my nadal jesteśmy chorzy to kwalifikujemy się na wizytę u lekarza, a nie kupowanie kolejnego Coldrexu i następnego opakowania tabletek do ssania. Typowe przeziębienie powinno minąć w przeciągu kilku dni. Powyżej tego okresu można podejrzewać, że zaatakowało nas coś poważniejszego niż typowy katarowy wirusik. Po takim okresie rozwijają się często powikłania w postaci nadkażeń bakteryjnych, które wymagają już leczenia antybiotykami. A może nasz katar wcale nie jest spowodowany przeziębieniem a na przykład alergią? Warto byłoby to odpowiednio zdiagnozować.

Inna sprawa to to, że leki przeziębieniowe nie powinny być stosowane przez dłuższy okres czasu. Dotyczy to przede wszystkim popularnych kropli do nosa w stylu Otrivin, Xylomethazolin czy Nasivin. Stosowanie tych preparatów powyżej 5-7 dni powoduje poważne zmiany w śluzówce naszego nosa prowadzące do powstania tzw. kataru polekowego. Jest to problem o tyle poważny, że poświęciłam mu nawet oddzielny post (link tutaj).

 

BŁĄD 6: Stosujemy antybiotyki

Jest to chyba najpoważniejszy błąd jaki popełniają Polacy próbując leczyć zatkane nosy i podwyższoną temperaturę. Umieściłabym to na pierwszym miejscu, ale całe szczęście wyłudzenie antybiotyku z apteki nie jest tak proste jak zakup paracetamolu. Dlaczego nazwałam to wyłudzeniem? Bo przepraszam, ale jak miałabym nazwać opowieści w stylu: „Dziecko ma przyjmować, ale lekarz zapisał za krótką kurację”, „Jestem spoza miasta i zapomniałem antybiotyku” (a mieszkam blok od koleżanki, która urzęduje w sąsiednim okienku) albo sto innych kłamstewek. Czasami zdarzają mi się osoby, które bez pardonu przyznają się, że do lekarza im nie po drodze, a do pracy chodzić trzeba. Niestety, nie tędy droga!

Niestety, nadużywanie antybiotyków sprawia, że bakterie nabywają coraz większej oporności na te leki. Antybiotyki na przeziębienie nie pomogą. Koniec. Kropka. Basta. Możesz zażyć zawartość wszystkich naszych szuflad, a i tak nic Ci to nie da. Dlaczego? Z bardzo prostego powodu. Przeziębienie jest chorobą wywoływaną przez WIRUSY, natomiast antybiotyki działają na BAKTERIE. To tak jakbyście chcieli leczyć ból głowy syropami na kaszel. Nie działa? I tak samo będzie w przypadku antybiotyków. Zapalenie oskrzeli, zapalenie płuc, czyli choroby bakteryjne? Oj tak, tutaj antybiotyk jest nawet wskazany. Ale nie w przypadku przeziębienia czy nawet grypy!

bakteria_blogŹródło: NIAID / Foter.com / CC BY

Przyznajcie się, ile razy z domowej apteczki wyciągnęliście stary antybiotyk, który został Wam po ostatniej kuracji i próbowaliście się nim leczyć na własną rękę? Raz? Dwa? Piętnaście? Będę szczera – zdarzyło mi się raz zrobić też coś takiego. No cóż, jestem tylko człowiekiem :) Całe szczęście, teraz się nauczyłam i mogę się mądrzyć w stosunku do innych :) Niestety, nadużywanie antybiotyków sprawia, że bakterie nabywają coraz większej oporności na te leki. Z polskiego na nasze oznacza to, że sami uczymy bakterie, jak walczyć z antybiotykami i kiedy okaże się, że naprawdę ich potrzebujemy to mogą okazać się nieskuteczne. A wtedy co nam zostanie? Wiem, że dla wielu z Was to tylko puste frazesy, ale może słyszeliście o super-bakteriach pojawiających się w zagranicznych szpitalach? Wykryto już kilka szczepów bakteryjnych, które są oporne na znane nam antybiotyki. A nowych leków wcale nie wytwarza się tak dużo. Z tego też względu zadbajmy o to, aby lekarze mieli nas czym leczyć, kiedy przyjdzie na to pora. Bo przeziębienie to nie jest jeszcze ten czas :)

O dbaniu o antybiotyki przypomina nam się co roku – kilka dni temu, 18. listopada obchodziliśmy Europejski Dzień Wiedzy o Antybiotykach. Z pewnością w wielu przychodniach można było znaleźć plakaty z charakterystycznym jeżykiem kopiącym pigułki. Więcej szczegółów można poznać odwiedzając stronę Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków.

 

BŁĄD 7: Stosujemy wapno

Tak, to również jest błąd. Wiem, że wielu z Was przeciera oczy ze zdumienia, ale stosowanie wapna ma taki sam sens jak stosowanie witaminy C. Czyli niewielki (Witamina C skraca czas przeziębienia? To mit! Dysputa o kwasie askorbinowym na rozpoczęcie sezonu przeziębieniowego). Ale witamina C to jeszcze pół biedy – jak nie pomoże, to przynajmniej nie zaszkodzi. O wapnie natomiast nie możemy tego powiedzieć – jego stosowanie zagęszcza wydzielinę, która występuje w naszym organizmie. Innymi słowy, z nosa mniej cieknie, a my odkrztuszamy mniejsze ilości flegmy. Ktoś mógłby powiedzieć: To świetnie! Niestety, nie ma tak łatwo – „nadprogramowej” wydzieliny trzeba się pozbyć, a nie jeszcze utrudniać jej usuwanie! Wydzielina, która zalega w naszych drogach oddechowych jest świetną pożywką dla bakterii – jeżeli „dorwie się” do niej jakiś mikrob to prawdopodobnie skończymy na antybiotyku. Przez wapno. Z tego też względu, darujmy sobie zakup tych wszystkich musujących tabletek o smaku pomarańczowym. Większego rezultatu nie ma co się po nich spodziewać.

 

BŁĄD 8: Podajemy dzieciom leki przeznaczone dla osób dorosłych

Mam nadzieję, że każda osoba, która czyta ten post zapamięta to, co napiszę poniżej. Bo wiecie, to już nie jest kwestia tego czy będziemy dłużej „flukać” albo czy będziemy chodzić w ciągu dnia niby zombie, bo nocną wersję preparatu zażywamy tuż po śniadaniu. Nie, tutaj rozchodzi się już o bezpieczeństwo naszych pociech.

W polskim społeczeństwie panuje błędne przekonanie, że dzieci to takie miniaturki dorosłych. Kowalski w wersji mini. Niestety, ale ciało dziecka to całkowicie odrębny  ”twór”. Dzieci posiadają przede wszystkim odmienny metabolizm niż osoby dorosłe. Niektóre leki „trawią” szybciej, inne wolniej, a jeszcze innych nie są w stanie przyswoić niemal w ogóle.

W polskim społeczeństwie panuje błędne przekonanie, że dzieci to takie miniaturki dorosłych. Kowalski w wersji mini. Niestety, ale ciało dziecka to całkowicie odrębny ”twór”. Substancją działającą inaczej niż u dorosłych jest chociażby kodeina – składnik preparatów o działaniu przeciwkaszlowym. Znajdziemy ją w takich lekach jak Thiocodin, Neo-Azarina czy Syrop sosnowy (Sirupus Pini). Nie wiem czy wiecie, ale kodeina w niewielkim procencie dawki przechodzi w swój „oryginał”, czyli morfinę. I mimo, iż nie zrobi to większej różnicy osobie dorosłej to może zrobić krzywdę naszemu dziecku. Kodeina jest w organizmie dziecka metabolizowana o wiele intensywniej niż u osób starszych. Zdarzały się nawet przypadki śmierci dzieci po zastosowaniu u nich kodeiny – w Ontario zmarło dziecko, które dwa dni wcześniej przeszło operację usunięcia migdałków. Mimo iż stosowane były „typowe” dawki to dziecko zmarło na skutek przedawkowania morfiny. I wiem, przykład może jest drastyczny, ale myślę, że dobrze odwzorowuje fakt tego, iż dziecko to nie koniecznie mały dorosły.

dziecko_blog4Źródło: L1feinTechnicolor / Foter.com / CC BY

Podobnie przy stosowaniu leków przeciwbólowych/przeciwgorączkowych zalecana jest odrobina rozwagi. W przypadku dzieci jedynymi lekami dopuszczonymi do stosowania (poza szpitalem oczywiście – tam sprawa wygląda odrobinę inaczej) są paracetamol i ibuprofen. I koniec. Żadne aspiryny, naprokseny czy inne cuda. I to niezależnie czy dziecko ma trzy miesiące czy 10 lat.

Temat leków przeciwbólowych i przeciwgorączkowych poruszałam już w tym poście, ale tutaj chciałam Wam tylko przypomnieć o bardzo poważnym schorzeniu jakim jest zespół Reye’a. Występuje on niekiedy jako powikłanie po stosowaniu kwasu acetylosalicylowego u dzieci podczas leczenia typowych chorób wirusowych (z przeziębieniem na czele). Przypadki tego schorzenia są stosunkowo rzadkie, ale biorąc pod uwagę, że zespół ten wiąże się z uszkodzeniem wątroby czy ośrodkowego układu nerwowego, nie warto ryzykować.

 

BŁĄD 9:  Nie doceniamy siły natury

Może nie należę do osób, które na leki i wszelką „chemię” patrzą z obrzydzeniem, ale naprawdę doceniam potęgę wszelkich ziół. Nasze babcie leczyły się mlekiem z miodem i cytryną, czosnkiem i setkami innych „naturalnych” sposobów i jakoś żyły. Rzekłabym, że nawet całkiem długo:) Może warto niekiedy zainteresować się czymś innym niż Fervex?

Zawsze będę zwolenniczką tego, aby stosować jak najmniej leków. Nasze wątroby i tak mają co przetwarzać, nie obciążajmy ich dodatkową porcją leków. Może czasami naprawdę wystarczy ciepła herbata z naturalną „wkładką”? Kanapka z czosnkiem, płukanka z szałwii? Niestety, nie jest to popularny sposób na leczenie przeziębienia. Mamy tendencję do łykania całej garści tabletek, bo pojawił się u nas delikatny katar. Niekiedy niepotrzebnie.

 

BŁĄD 10: Nie odpoczywamy!

Wiecie jakie jest najlepsze lekarstwo na przeziębienie? Odpoczynek. Ciepłe łózko, gorąca herbata, grube skarpety i dzień wolnego w pracy. Wiem, że nie każdy może sobie na to pozwolić, ale niekiedy warto zrobić coś dla siebie. Nasz organizm szybko się za to odwdzięczy :)

A dzisiaj w nocy mają się zacząć ujemne temperatury :) Już mi zimno^^ Dlatego zdrowia życzę – i Wam, i sobie. Nie chciałabym być żywą antyreklamą własnych usług :)

Zdjęcie główne: amayzun / Foter.com / CC BY

Facebook0Google+0Twitter0Email

10 komentarzy o: “Polak leczy przeziębienie: 10 podstawowych błędów, które wówczas popełnia

  1. Trochę inne zdanie mam na temat leczenia witaminą C np. duze dawki ester c nie raz mnie wyleczyly.

    Poza tym warto wspomniec,ze laczenie acc z paracetamolem jest idiotyzmem bo cysteina usuwa paracetamol i jego metabolity.

  2. Swietny post! Dodam, ze ogolnie Polacy przoduja w Unii pod wzgledem spozywanych lekarstw. Dlatego tez w tv mamy tak duzo reklam medykamentow wszelkiej masci. Dobrze jest edukowac ludzi aby wiedzieli co kiedy zazywac a przede wszystkim nie w nadmiarze. A co do witaminy C to rzeczywiscie sa teorie mowiace, ze duzymi jej dawkami da sie leczyc. Czy prawda? Nie wiadomo, ale napewno witamina C nie zaszkodzi. Byle naturalna a nie syntetyczna

  3. Przepraszam, że odkopuję odrobinę ten wątek. Właśnie leżę w łóżku grzecznie stosując się do zaleceń lekarza, który 3 dni temu zalecił mi antybiotyk – Amoksiklav na zakażenie dróg oddechowych. W badaniu wyszło, że zapalenia oskrzeli ani anginy nie mam. Jednak jako, że przez ponad tydzień wcześniej nie mogłam wyjść z przeziębienia, a przy tym miałam styczność z chorymi maluchami lekarz zdecydował się na antybiotyk (od kilku lat żadnego antybiotyku nie brałam). Tyle, że mówiłam lekarzowi, że w nocy dopadły mnie dreszcze, rano miałam temperaturę 38 stopni., boli mnie głowa (oczodoły, skronie, zatoki przynosowe), mięśnie i stawy. Lekarz uznał, że to drogi oddechowe – poza antybiotykiem zapisał ACC. Mam katar, ale niewielki, który na razie się nie zmniejsza. Kaszlę – też niezbyt intensywnie. Natomiast do wspomnianych bóli doszła męcząca nadwrażliwość na dotyk całego ciała. Nie mogę normalnie spać, bo każdy ruch budzi mnie. I na razie – od wspomnianych 3 dni – żadnej poprawy. Jedynie spadła mi temperatura do 37,4. I tak się zastanawiam – nie jestem lekarzem, ale czy to przypadkiem jednak nie grypa? Czy mam nadal grzecznie brać antybiotyk i przyjmować że poboli i w końcu przestanie. Czy może jednak powinnam wybrać się do innego lekarza. Będę wdzięczna za podpowiedź.

    • ja lekarzem nie jestem co prawda, aczkolwiek z zatokami problemy mam od dawna – jednak nigdy nie bylo przy tym bolow miesni..

      oczodoły, skronie, zatoki przynosowe + goraczka – typowe dla zapalenia zatok czyli antybiotyk w tym kierunku by byl uzasadniony, ja bym polecila cos sekretolitycznego ( mnie zawsze pomaga Sinupret ) ale nie wiem jak to z Amoksilavem bo ja nigdy nie biore antybiotykow

      zapalenie zatok jest tez jako powiklanie nieleczonej grypy, wiec moze stad taki miks?

  4. bardzo podoba mi sie Pani blog.
    Dziekuje :-)

    Jesli moge chcialbym podsunac 2 tematy
    1. Czy goraczka pomaga zwalczyc infekcje? Od kiedy ja zbijac?
    2. Herbaty ziolowe – plusy i minusy

    Pozdrawiam

  5. podpisuję się pod tym jak najbardziej, w końcu jak to mówią „kawa na ławę”. Szkoda jednak, że wielu ludzi jest też odpornych na uświadamianie, popełniają te głęboko zakorzenione błędy, ba, nawet doradzają innym i potem konsekwencje są dość przykre dla wielu. Każdy powinien tego typu artykuł przeczytać. Trochę umiaru, rozumu i wyczucia. Przydałby się jeszcze lek na głupotę dla niektórych.

  6. W swoim życiu no-spę zażyłam może dwa razy za poradą mojej mamy, że lek mi pomoże przy bólach miesiączkowych, ale nie pomógł, więc nie kupuje i nie zażywam. Obecnie przy takich bólach stosuję termofon na brzuch, raz na rok czy pół roku w ostateczności pyralginę i to ona mi pomaga. Nie ukrywam również, że bóle miesiączkowe (w okolicach podbrzusza i dolnej części kręgosłupa niedające w nocy spać) znacznie ustąpiły po 3 letnim leczeniu tabletkami hormonalnymi. Problemem pozostają bóle głowy zawsze 2dni przed i w trakcie miesiączki, z powodu stresu czy na zmianę pogody, jeżeli są do zniesienia smaruje czoło i skronie amolem, czasem ból jest okropny, drażni mnie światło i dźwięk, więc przykrywam czoło i oczy zimnym kompresem, biorę ibuprom max i idę spać. Byłam z tym u lekarza, ale nie otrzymałam żadnego skierowania na dodatkowe badania, czasami martwię się, czy nie za często boli mnie głowa i czy to normalne, aby w młodym wieku (24lat) występowały takie dolegliwości?

  7. Obserwacja organizmu. Jestem maniakiem tworzenia rozmaitych zapisków, bo nigdy niewiadomo co mi się kiedy przyda w życiu. ;) Badałem u siebie leczenie stanu grypowego z gorączką. 5 dni zajmowało to przeciętnie na gripexach, fervexach i innych srexach. Olanie systemu i po ludzku zmuszenie się do normalnego funkcjonowania skracało ten czas o dzień i nie byłem tak senny i zamulony, pewnie że z katarem i gorączka pracuje się do bani, ale trudno. Życie czasem musi boleć. Czas ten skróciłem do 2-3 dni na innym eksperymencie, który MOJEMU organizmowi pomógł perfekcyjnie ;). Zmusiłem się do zrobienia solidnej rozgrzewki (oj, bolały mięśnie), ubrałem się cieplej niż zwykle i zrobiłem normalny trening biegowy – niedużo – 5 km ;) Przed treningiem godzinkę pożarłem żywcem 2 cytryny. ;) Następnego dnia do poprawki i po 2-3 dniach gorączki nie ma i grypy nie ma. To sposób działający na mnie od lat. Taka moja prywatna alternatywa dla wylegiwania się w łóżku. ;) Po treningu na gorączce byłem strasznie osłabiony, zlany potem i bez sił do chodzenia, mimo że dystans malutki, ale to tak pobudzało organizm do roboty, że pozbywał się wszystkich cholernych infekcji w try miga. ;)

  8. Wiele przydatnych informacji, dziękuję! Trafiłam tutaj szukając informacji o nurofenie, czy on cokolwiek leczy czy tylko działa na objawy? Jestem chora i lekarz zalecił mi zarówno antybiotyk jak i lek wykrztuśny, jakiś odpornościowy i właśnie nurofen 3 razy dziennie. A mnie chyba po lekach okropnie zaczął boleć żołądek. Biorę lek osłonowy i pije jogurty naturalne, ale żoładek nadal boli. Więc chcę spróbować odstawić coś samodzielnie i chyba padnie na nurofen właśnie.

  9. Ja staram się ograniczyć spożywanie leków do minimum przy przeziębieniu i raczej domowymi sposobami się leczę. Wyjątek to kaszel, bo uważam, że tutaj pomoże tylko dobry syrop. Dlatego używam przeciwzapalnego fosidalu, żeby od razu hamować przyczynę kaszlu, czyli stan zapalny

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *