Kamienie nerkowe? Nie tylko piwo! Jak leczyć kolkę nerkową w warunkach domowych?

Mieliście kiedyś atak kamieni moczowych? Nie? To świetnie, bo podobno to nic fajnego. Mnie osobiście ta przypadłość nigdy nie dotknęła (odpukać!), ale dorwała mojego męża. I chyba rzeczywiście jest ciężka do wytrzymania, skoro sam, z własnej woli pojechał na pogotowie, mimo iż na co dzień szpitale i przychodnie omija szerokim łukiem, a namówienie go na wizytę u lekarza graniczy z cudem. I to tak naprawdę on zaproponował dzisiejszy temat. Podchwyciłam go, bo przyznam się Wam, że w swojej codziennej pracy spotykam całkiem sporo osób pokroju mojego męża – najpierw do apteki, a jak to nie pomoże to do lekarza. A więc, czym możemy się ratować, kiedy dorwie nas atak kamicy moczowej? Czy piwo i ciepłe kąpiele to nasza jedyna, „domowa” alternatywa?


O samej kamicy moczowej słów kilka…

Kiedy pada hasło „kamica moczowa” większość osób zdecydowanie wie, o co w temacie chodzi. Dlaczego? Bo okazuje się, że problem ten dotyczy naprawdę sporej liczby osób – uważa się, że atak kamicy może dotykać nawet 5-20 osób na każde 10.000 osób w populacji. I to tylko rocznie! Przekładając to chociażby na mój rodzimy, stosunkowo niewielki, Białystok okaże się, że lekarza lub aptekę odwiedzi w tym roku 600 osób cierpiących na te schorzenie. Niby niewiele, ale biorąc pod uwagę, że nawrót kamicy po 5 latach występuje u nawet 50% pacjentów to myślę, że i mój mąż może się już psychicznie nastawiać na powtórkę z historii. W szczególności, że kamienie dotykają 3 razy częściej mężczyzn niż kobiet. Ups :) Dla osób, które miały to szczęście nigdy nie doświadczyć tego przykrego schorzenia podpowiem – kamica polega na wytrącaniu się złogów (popularnych „kamieni”) w nerkach lub drogach moczowych. Póki złogi są zlokalizowane tak, że nikomu nie przeszkadzają to nie dają żadnych charakterystycznych objawów. Gorzej jednak jeżeli przesuną się do miejsca, w którym zaczynają zaburzać przepływ krwi czy moczu – wówczas mówimy o ataku kamicy moczowej.

Póki złogi są zlokalizowane tak, że nikomu nie przeszkadzają to nie dają żadnych charakterystycznych objawów. Gorzej jednak jeżeli przesuną się do miejsca, w którym zaczynają zaburzać przepływ krwi czy moczu – wówczas mówimy o ataku kamicy moczowej.Kamienie mogą mieć najróżniejszą budowę. Wbrew pozorom, ma to znaczenie. Z pewnością sami rodzaju kamieni nie ocenimy, więc w warunkach domowych niezbyt nam się to przyda, ale jako profilaktyka… Ale o tym za chwilę. Na razie zapamiętajcie, że wśród najpopularniejszych kamieni nerkowych wymienimy chociażby kamicę szczawianową (kamienie zbudowane głównie z kryształów szczawianów), kamicę wapniową, moczanową (nadmiar kwasu moczowego), cystynową, struwitową (kamienie zbudowane z fosforanu amonowo-magnezowego i powstające głównie w przebiegu zakażeń bakteryjnych układu moczowego). Rodzaj kamieni ma bezpośredni wpływ na postępowanie lecznicze i zalecenia profilaktyczne. Nie ma w związku z tym co się dziwić, że wiele razy to właśnie od badań laboratoryjnych rozpocznie się nasze leczenie.

Czynników, które sprzyjają występowaniu kamicy jest całkiem sporo. Są to chociażby zakażenia układu moczowego, zastój moczu, unieruchomienie czy zaburzenia hormonalne. Gigantyczne znaczenie ma również nasza dieta – jeżeli spożywamy znaczne ilości szczawianów (szpinak, botwinka, szczaw, czekolada czy kawa) to musimy się liczyć z tym, że kiedyś może się to nam odbić czkawką. Podobnie jest z białkiem i mimo iż uważa się, że białko to samo zdrowie to okazuje się, że dieta bogatobiałkowa jest jednym z najważniejszych czynników sprzyjających kamicy nerkowej. Swoje kilka groszy dorzucają również choroby, które mogą być motorkiem napędzającym powstawanie kamicy nerkowej – do tej grupy zaliczana jest chociażby cukrzyca, przewlekłe biegunki, dna moczanowa (większe prawdopodobieństwo kamieni moczanowych) czy przewlekłe zakażenie układu moczowego (struwitowe).

kamienie_blogŹródło: rkramer62 / Foter / CC BY

Objawy kamicy moczowej. Czy jest w ogóle sens samodzielnie ją leczyć?

Na samodzielne leczenie kamicy moczowej decydują się zazwyczaj osoby, które kiedyś taki atak już przeżyły i wiedzą z czym w ogóle mają do czynienia. Bardzo często są to osoby, które przeszły już gruntowną diagnostykę określającą przede wszystkim rodzaj kamieni oraz ich wielkość, gdyż to właśnie rozmiar kamieni jest jednym z głównych czynników decydującym o dalszym postępowaniu.

Musimy uświadomić sobie jedno – jeżeli zaatakowała nas kamica to prędzej czy później najprawdopodobniej dorwie nas ponownie, chyba że wcześniej sami się jej pozbędziemy. W jaki sposób? Bardzo prosto – powstałe kamienie musimy po prostu usunąć wraz z moczem. Łatwiej jednak powiedzieć niż zrobić – w końcu nasze moczowody czy cewka moczowa mają swoją ograniczoną szerokość. Mniejsze kamienie, o średnicy do 1mm określane są mianem „piasku”. Nazwa ta świetnie oddaje ich charakter – zazwyczaj jest ich sporo, ale są bardzo drobne. Daje to szansę na samodzielne usunięcie takich kamieni – troszkę to zazwyczaj trwa, ale większość osób (75-90%) jest w stanie sobie z tym poradzić, a leczenie opiera się głównie o podawanie leków przeciwbólowych, rozkurczowych i odpowiednie zalecenia dietetyczne. W przypadku takich osób zdecydowanie możemy coś zrobić z poziomu apteki.

Na podjęcie decyzji o samodzielnym leczeniu ma wpływ nie tylko zalecenie lekarza, aby samodzielnie pozbyć się problemu. Objawy również mają tutaj znaczenie.Jeżeli jednak atak kamicy przeżywamy po raz pierwszy, wówczas zdecydowanie powinniśmy się pokusić o wizytę u lekarza niezależnie od tego czy przychodnia lekarska to dla nas błogosławieństwo czy zło najgorsze. Raz, że zazwyczaj ból jest na tyle duży, że nikogo nie trzeba za bardzo przekonywać, że preparaty bez recepty niewiele pomogą, a dwa, że konieczne jest określenie z czym mamy do czynienia – bo może być to zarówno malutki kamyczek dwumilimetrowy, a może być również ponad centymetrowa „kobyła”, która tylko czeka, aby całkowicie zablokować nasz moczowód i doprowadzić do o wiele poważniejszego stanu niż ból w lędźwiowej części naszego ciała. Wówczas żaden lekarz nie zaleci pozbycia się takiego tworu tylko podejmie decyzję o usunięciu problemu raz, a konkretnie – chociażby poprzez zastosowanie metod chirurgicznych czy rozbijania ultradźwiękami. Warto również wiedzieć w jakiej części zlokalizowany jest nasz kamyczek i jak jest zbudowany – będzie to miało wpływ chociażby na dobór odpowiednich zaleceń dietetycznych.

Na podjęcie decyzji o samodzielnym leczeniu ma wpływ nie tylko zalecenie lekarza, aby samodzielnie pozbyć się problemu. Objawy również mają tutaj znaczenie. Najpopularniejszym i najbardziej charakterystycznym objawem kamicy moczowej jest kolka nerkowa, czyli ból w dolnej części pleców, zazwyczaj po jednej stronie powstały na skutek zablokowania przepływu krwi i moczu przez teren, który blokuje kamień. Dochodzi wówczas do wzrostu ciśnienia i skurczu mięśniówki, co daje baaaaardzo nieprzyjemne objawy. Do tego pojawia się niekiedy krwiomocz (czyli obecność krwi w moczu), zaburzenia oddawania moczu (częste wizyty w toalecie po to, aby oddać przysłowiowe kilka kropelek), czasami również gorączka. W szczególności do tej ostatniej powinniśmy podchodzić ostrożnie, gdyż może świadczyć o zapaleniu nerki, a tutaj jest już konieczna niezwłoczna wizyta lekarska.

Także jak widać, samodzielne leczenie kamieni nerkowych to decyzja do podjęcia wyłącznie przez osoby, które wiedzą z czym mają do czynienia i u których objawy nie są aż tak bardzo nasilone. Powiedziałabym więcej – preparaty bez recepty traktujmy głównie jako leczenie wspomagające.


Kamica moczowa – preparaty bez recepty 

Skoro wzięliśmy się za leki bez recepty to warto byłoby zastanowić się co my w ogóle w tej aptece znajdziemy. Czym można wspomagać swój organizm w walce z kamieniami moczowymi?

1. Leki rozkurczowe
Z pewnością musimy zaprzyjaźnić się bliżej z lekami rozkurczowymi. Tutaj na czele stoi dumnie No-Spa, czyli najpopularniejszy lek rozkurczowy. W sprzedaży odręcznej (OTC, bez recepty) mamy dwie dawki drotaweryny, czyli składnika czynnego występującego w tym preparacie. No-Spa ”zwykła” to 40mg drotaweryny, natomiast No-Spa Max występuje w dawce po 80mg. Z pewnością niektórzy kojarzą, że No-Spa Max jest „odpowiednikiem” receptowej No-Spy Forte. Wśród leków rozkurczowych znajdziemy również Galospę (o takim samym składzie jak No-Spa, ale kilka złotych tańszą). Jaka jest maksymalna dawka drotaweryny? Okazuje się, że stosunkowo niewielka, bo 240mg, co odpowiada 6 tabletkom „zwykłym” lub 3 tabletkom w wersji „forte”. Wielu osobom to pomoże, ale jeżeli dla Was to za mało, to zdecydowanie zastanówcie się nad wizytą u lekarza.

Maksymalna dawka drotaweryny to 240mg, co odpowiada 6 tabletkom „zwykłym” lub 3 tabletkom w wersji „forte”.Osoby stosujące często leki rozkurczowe pamiętają również, że na aptecznych półkach znajdziemy również Buscopan, czyli butylobromek hioscyny (w dawce po 10mg – odpowiednik „receptowego” Scopolanu) oraz Buscopan Forte (20mg). Tak, jest taki preparat na naszych półkach, ale w przypadku ataku kamicy jest on rzadko polecany, mimo iż producent na swojej stronie internetowej zachwala go jako środek na kolkę nerkową. Haczyk w przypadku hioscyny polega na tym, że u osób z zaburzeniami oddawania moczu może powodować… dodatkowe problemy z jego oddawaniem, co niekoniecznie jest dla nas korzystne. Dodatkowo hioscyna daje całe mnóstwo działań niepożądanych i ma całkiem sporo przeciwwskazań. Z tego też względu poleciłabym konsultację lekarską przed zastosowaniem tego leku, a zdecydowanie bardziej zaleciłabym No-Spęi działań niepożądanych mniej, i skuteczność wcale nie gorsza.

pigulki_blogŹródło: amayzun / Foter.com / CC BY

2. Leki przeciwbólowe
Jeżeli leki rozkurczowe są dla nas niewystarczające możemy się pokusić wówczas o leki przeciwbólowe – prym wiodą tutaj ibuprofen (Ibum, Ibuprom, Nurofen, MIG) czy metamizol sodowy (Pyralgina). W połączeniu z lekami spazmolitycznymi powinny pomóc przy niewielkiej kolce nerkowej, w szczególności, że (po uwzględnieniu przeciwwskazań) można ich zastosować naprawdę sporą ilość bez obawy o poważniejsze działania niepożądane (oczywiście, przy krótkotrwałej terapii). Gdyby jednak one nie pomogły wówczas zarezerwujcie sobie chwilę na wizytę u lekarza, bo dopiero tam otrzymacie naprawdę silne leki przeciwbólowe – mojemu mężowi pomogła dopiero… niska dawka morfiny. No cóż, ale przynajmniej przestało boleć.

3. Preparaty moczopędne
Nie jest tajemnicą, że odpowiednia podaż płynów to kluczowa sprawa podczas próby pozbycia się kamieni nerkowych. Same z siebie nie wyjdą, więc trzeba im odrobinę pomóc. Moczopędnych preparatów na bazie „chemii” w zwykłej sprzedaży nie uświadczymy, musimy się więc wspomagać preparatami ziołowymi. O niektórych z nich pisałam już w tym temacie - Nefrotabs, Urticaps czy Hydrominum to tylko najpopularniejsze preparaty. Trzeba przyznać, że dobre rezultaty osiąga się również odwiedzając dział zielarski – fix z pokrzywy, skrzypu polnego czy kłącza perzu powinien odrobinę „kopnąć” nasze nerki. Ciekawym preparatem jest Urosan produkcji lublińskiego Herbapolu – w składzie znajdziemy ziele skrzypu, liść brzozy, korzeń podróżnika i liść borówki brusznicy. Do wyboru mamy również soki z brzozy czy pokrzywy – to już jednak dla osób preferujących takie napoje :)

Nie jest tajemnicą, że odpowiednia podaż płynów to kluczowa sprawa podczas próby pozbycia się kamieni nerkowych. Same z siebie nie wyjdą, więc trzeba im odrobinę pomóc.Ja jednak chciałabym zwrócić Waszą uwagę na preparat, który nie tylko jest dedykowany osobom z kamicą nerkową, ale jest po prostu dobry. Stara, dobra, troszkę niedoceniana Fitolizyna jest, w mojej opinii, najlepszym preparatem z tej kategorii, który może nam pomóc w ciężkich chwilach. Co znajdziemy w składzie? Perz, cebulę, brzozę, kozieradkę, pietruszkę, nawłoć, skrzyp, lubczyk, rdest ptasi w połączeniu z olejkami eterycznymi – miętowym, szałwiowym, pomarańczowym i sosnowym. Musicie przyznać, że przedstawia się to naprawdę interesująco – rzekłabym, że jest to wręcz ziołowa bomba moczopędno-przeciwzapalna. Alternatywą dla niej jest Debelizyna (nasiona fasoli indyjskiej, aseptyna M i P, olejek pomarańczowy i cytrynowy, czyli składniki moczopędno-rozkurczowo-przeciwbakteryjne), chociaż ja jestem bardziej przekonana do Fitolizyny. Ale alternatywa jest :)

Rzeczą, na którą warto zwrócić uwagę jest to, że oba te preparaty występują w postaci… pasty. Ale nie takiej, którą myjemy zęby i nie takiej, którą leczymy zajady. Zarówno Fitolizynę, jak i Debelizynę wyciska się na łyżeczkę do herbaty (pojedyncza „dawka” to ok.5g) i rozpuszcza w połowie szklanki ciepłej wody. Wygląda to niezbyt przyjemnie, ale w smaku podobno aż tak straszne nie jest:) Większość osób mówi, że smak ma lekko miętowy i zdecydowanie znośny, choć podobno Debelizyna jest troszkę znośniejsza:) Jeżeli jednak nie akceptujecie takich form podania leków to cóż – cudów nie ma, nikogo nie zmusimy. Uważam jednak, że warto się przełamać, bo są to najlepsze preparaty, jakie możemy dostać w tej kategorii.

Aha! I zapomniałam jeszcze wspomnieć o Fitolizynie Nefrocaps, czyli skapsułkowanej formie Fitolizyny. Tutaj jednak mała uwaga: mimo iż preparat promuje się pod uznaną marką Fitolizyny to jednak skład ma o wiele uboższy – jeżeli nie macie nic przeciwko paście to lepiej wybierzcie formę pitną zamiast kapsułek.

Z tej grupy preparatów poleciłabym również mało popularny, ale skuteczny Rowatinex - jest to mieszanka olejków eterycznych, które działając moczopędnie i rozkurczowo mogą nam pomóc w pozbyciu się kłopotliwego piasku nerkowego. Dla tradycjonalistów - Urosept, chociaż pamiętajcie tutaj o dawkowaniu: 3 razy dziennie po 2 tabletki – nie mniej.


Co jeszcze?

Leki lekami, ale jak jeszcze możemy spróbować sobie ulżyć w cierpieniu? Z pewnością należy pamiętać o odpowiednim nawodnieniu – i nie mówię tutaj o standardowych 2 litrach wody, ale nawet o 3-4 litrach. Im więcej tym lepiej, bo same ziółka wody nie naprodukują. Większa ilość dostarczonej wody to większa ilość oddanego moczu. Większa ilość oddanego moczu to kolejny milimetr w przesuwaniu się naszego piasku i kolejny krok ku pozbyciu się problemu. Czy ktoś widzi jakieś wady?

Z pewnością należy pamiętać o odpowiednim nawodnieniu – i nie mówię tutaj o standardowych 2 litrach wody, ale nawet o 3-4 litrach.Z tego samego powodu wiele osób robi sobie kurację piwną i zamiast wody dostarcza do organizmu całe litry piwa. W przypadku mojego męża to jest właśnie ulubiony sposób na pozbycie się problemu – nie dość, że nerki intensywnie pracują (bo mój luby należy do osób, które w toalecie lądują wówczas co 15 minut) to jeszcze ten efekt lekkiego „znieczulenia”. Sam zresztą przyznał, że leczenie jest o wiele milsze, jeżeli żona bez skwaszonej miny donosi mu tylko kolejne piwko z lodówki :) Trzeba przyznać, że coś w tym sposobie jest. Nie polecam go jednak osobom, które przyjmują dodatkowo inne leki (przeciwpadaczkowe, psychotropowe itp.) lub mają kłopoty z wątrobą. One niech postawią sobie obok łóżka butelkę zwykłej, niegazowanej wody. I najważniejsze: piwo do leczenia, a nie profilaktyki, żeby się nie okazało, że uszkodzona wątroba i choroba alkoholowa stanowią poważniejszy problem niż kilka kamyczków moczowych.

Ulgę w cierpieniu przynoszą również ciepłe kąpiele. W połączeniu z lekami rozkurczowymi mogą naprawdę zdziałać cuda. Pamiętajcie również, aby zmniejszyć podawanie soli kuchennej – sód zatrzymuje wodę w organizmie, a przecież chcemy częściej chodzić do toalety, a nie rzadziej, prawda?

pokrzywa_blogŹródło: wwarby / Foter / CC BY

Profilaktyka kamicy moczowej

Na koniec jeszcze tylko kilka słów na temat profilaktyki, bo bez niej to możemy od razu szykować się psychicznie na powrót kamicy. Chyba nikt nie ma na to ochoty?

Najważniejszą sprawą jest odpowiednie nawodnienie – ma ono znaczenie nie tylko w trakcie leczenia, ale również w okresie profilaktyki. Jest to całkiem logiczne – im mocz będzie mniej stężony (czyli bardziej „rozwodniony”), tym kamienie będą się trudniej wytrącać. Ma to szczególne znaczenie w czasie upalnych miesięcy letnich – woda, którą tracimy wraz z poceniem się organizmu musi być zrekompensowana ilością, którą dostarczymy. Jeżeli wypijemy jej za mało, wówczas nasz mocz się zagęszcza (organizm zaczyna przechodzić w tryb „oszczędnościowy”), a kamienie łatwiej się wytrącają. Na potwierdzenie tego powiem, że najwięcej osób z kolkami nerkowymi zgłasza się do lekarza właśnie w okresie letnim. Także coś musi w tym być. Nieoficjalnym zaleceniem jest również kontrola barwy wydalanego moczu – ciemny mocz świadczy o przyjmowaniu zbyt małych ilości płynu, natomiast jasny lub słomkowożółty – o odpowiedniej ich ilości. Nie zawsze się to sprawdza, ale często daje jakieś pojęcie o tym, czy 2 butelki Cisowianki wystarczą.

Inna kwestia to dieta. Tutaj niestety nie ma tak łatwo, bo dieta jest zazwyczaj ściśle dopasowana do rodzaju kamieni, jakim ma zapobiegać. Inne produkty są dozwolone w kamicy szczawianowej, inne – w moczanowej, a jeszcze inne produkty można spożywać przy kamicy struwitowej. Z tego też względu, konieczne jest określenie składu chemicznego kamieni, aby mówić o dopasowanej diecie. Niezależnie jednak od tego nie zaleca się spożywania w nadmiarze soku grejpfrutowego (uważa się, że 240ml soku codziennie zwiększa ryzyko wystąpienia kamicy o 40%!) czy soli kuchennej (chociaż to akurat wyjdzie na zdrowie nie tylko osobom z kamicą).

Nikt oczywiście nie powiedział, że również niektórych preparatów (typu Fitolizyna) nie można stosować w ramach profilaktyki przed kamieniami moczowymi. Długoterminową kurację tymi lekami warto jednak skonsultować z naszym lekarzem, w szczególności jeżeli przyjmujemy niektóre leki np. przeciwnadciśnieniowe.

Ufff… I to by było na tyle. Jak widać, na naszych aptecznych półkach znajdzie się kilka preparatów, które możemy wykorzystać do radzenia sobie z piaskiem nerkowym. Pamiętajcie jednak, że są to preparaty o łagodnym działaniu, które pomogą jedynie przy średnio nasilonej kolce i przy złogach nerkowych, które są na tyle niewielkie, że można spróbować poradzić sobie z nimi samodzielnie. Jeżeli jednak kamica zaatakowała nas pierwszy raz wówczas warto pokusić się o wizytę u lekarza. Bo może się okazać, że kamienie będą nam towarzyszyły jeszcze przez długi, długi czas. Warto wówczas wiedzieć jak się z nimi obchodzić, prawda?

Zdjęcie główne: lamoix / Foter / CC BY

Facebook0Google+0Twitter0Email

5 komentarzy o: “Kamienie nerkowe? Nie tylko piwo! Jak leczyć kolkę nerkową w warunkach domowych?

  1. hej, bardzo fajnie napisane, gratuluję:) Słyszałam też o dużej roli wód leczniczych w leczeniu wspomagającym kamicy nerkowej.. najbardziej znana jest chyba woda lecznicza Jan zawierająca szereg kationów i anionów. Ma ona działać moczopędnie, podnosić pH moczu i wykazywać szereg innych właściwości jak regulacja poziomu cholesterolu i cukru we krwi.. Przy kamicy nerkowej potęguje wydalanie z moczem soli wapnia, magnezu i fosforanów. Niestety przy opisie produktu nie znalazłam w której konkretnie kamicy jest zalecana.. Nie wiem jak ze skutecznością picia takiej wody, ale wiem, że znajduje się w asortymencie niektórych aptek i można ją kupić w internecie. Czy słyszałaś coś o tym produkcie i możesz powiedzieć coś skuteczności jego podawania?:) pozdrawiam!

    • Przyznam że ekspertka od wód leczniczych to ze mnie kiepska:-) Jedyne co mogę podpowiedzieć to to, skład tej wody zdecydowanie pozwala na zastosowanie jej w przypadku większości kamic nerkowych. Jest to związane z tym, że wapń, magnez i fosforany, które ta woda ma usuwać wchodzą w skład „najpopularnieszych” kamieni nerkowych. Na alkalizacji (czyli podnoszeniu pH) moczu skorzystają zarówno osoby z kamicą szczawianową, jak i z kamicą wapniową. Podwyższenie pH jest również bardzo korzystne w przypadku leczenia kamicy cystynowej. Nie zalecałabym jednak jej stosowania u osób cierpiących na kamicę struwitową – wyższe pH jest tutaj czynnikiem mającym bezpośredni wpływ na rozwijanie się kamieni i w okresie leczenia nie zaleca się alkalizacji moczu (jak w przypadku tych najpopularnieszych kamic), ale właśnie jego zakwaszanie. Taka woda przyniosłaby skutek odwrotny. Pocieszające jest jednak to, że ten rodzaj kamicy jest stosunkowo rzadki w porównaniu z pozostałymi rodzajami:-)
      Co do skuteczności stosowania takiej wody nie mogę się niestety zbytnio wypowiedzieć. Jeżeli działa ona rzeczywiście tak, jak podaje producent to myślę, że stanowiłaby ona ciekawą alternatywę dla innych preparatów. Niestety, sama nie jestem w stanie ze stuprocentową pewnością polecić tej metody leczenia, bo wody lecznicze nie znajdowały się nigdy w moim kręgu zainteresowań. Myślę, że kiedyś spróbuję przyjrzeć się dokładniej temu zagadnieniu i może nawet stworzyć z tego post (propozycje juz padały) – wtedy może pokuszę się o bardziej wyklarowaną opinię :-)

    • Kasiu wodę ta polecił mi mój lekarz i pomaga na butelce jest napisane że nie powinno się jej pić więcej jak szklanki dziennie, a jeśli chodzi o dostępność to w sklepach sieci Kaufland są w stałej sprzedaży. Pozdrawiam

  2. Bardzo ciekawe to wszystko. musze bardziej zagłębić się w temat. jak dotąd to umnie błędne koło, od kamykowego ataku do ataku tylko galospa i ibufen i oby jak najszybciej zapomnieć o temacie, żeby nie wywoływać wilka z lasu, żeby znikł, przepadł na wieki. Dzięki za inspirację :)

  3. Słuchajcie, gdyby nie galospa to normalnie po ścianach bym chyba z bólu chodziła, jakoś nospa już tak na mnie nie działa

Odpowiedz na „magdaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *