Temat na dziś: preparaty dla niejadka!

Podobno największym problemem rodziców nie są te wszystkie katarki, zapalenia ucha i wysypki na delikatnej skórze bobasa, ale to, że ich pociecha nic kompletnie nie chce jeść. Piszę „podobno”, bo sama własnej pociechy jeszcze się nie dorobiłam, ale takie odnoszę wrażenie, gdy rozmawiam z moimi przyjaciółmi oraz niezliczoną rzeszą rodziców, którzy odwiedzają moją aptekę. Pół biedy przeziębienie czy jakaś inna infekcja – wszyscy się do tego przyzwyczaili, dziecko chodzi już do żłobka, a odporność kształtować się musi – podamy mu kilka kropel specyfiku na zatkany nas, uraczymy syropem na kaszel, zaaplikujemy czopek przeciwgorączkowy i wszystko jest w porządku. Z brakiem apetytu jest zdecydowanie gorzej, bo niektórzy rodzice walczą z tą „przypadłością” niekiedy całymi latami. Jedni skutecznie, drudzy – zdecydowanie mniej. Niektóre z dzieci tego wyrastają, inne – wymagają już więcej uwagi. Kroki rodziców kierują się często wówczas w stronę apteki w poszukiwaniu preparatu, który owy apetyt mógłby pobudzić. Co mamy w aptece do wyboru? Na jakiej zasadzie one działają? I przede wszystkim, czy w ogóle są w stanie nam pomóc?


Jaka jest przyczyna problemu?

Umówmy się – mimo, iż na tym blogu mądrzę się niesamowicie to dzisiaj postaram się ograniczyć te zapędy. Wszystko z bardzo prostego powodu – ciężko jest pisać o braku apetytu u dziecka, gdy własnego się nie posiada, a wszystko co się wie o jadłospisach małych domowników pochodzi jedynie z drugiej ręki od wygadanych przyjaciół. Dlatego dzisiaj podejmę do tematu bardzo na „sucho” i pokażę Wam jedynie jakie alternatywy oferują dla nas apteczne półki. Nie powiem Wam jednak, który z nich będzie najlepszy, bo nie spotkałam jeszcze preparatu, który zyskałby stuprocentową akceptację i zachwyt rodziców.

Niektórzy rodzice walczą z tą „przypadłością” niekiedy całymi latami. Jedni skutecznie, drudzy – zdecydowanie mniej. Niektóre z dzieci tego wyrastają, inne – wymagają już więcej uwagi.Zanim jednak przejdziemy do preparatów, jakie oferuje nam rodzimy rynek farmaceutyczny warto zastanowić się czy istnieje powód, dla którego nasze dziecko zbyt mało je. Niekiedy to po prostu „taki typ”, a innym razem przyczyny sięgają głębiej. Może być to infekcja (katar, zapalenie oskrzeli, zapalenie ucha czy dróg moczowych) lub nawet anemia, którą całe szczęście można rozpoznać wstępnie na podstawie prostych badań krwi. Skoro jesteśmy już przy chorobach to warto wspomnieć również o wszystkich pasożytniczych żyjątkach, które wyjątkowo często upatrują sobie nasze dzieci – na przód wychodzą oczywiście lamblie oraz owsiki. Najczęściej jednak oprócz braku apetytu pojawiają się również dodatkowe objawy typu ból brzucha, biegunki, wzdęcia, a w przypadku owsików charakterystyczny świąd w okolicach odbytu. Pamiętajmy również o zaparciach – jeżeli nasze dziecko ma kłopoty z wypróżnianiem, może wówczas podświadomie unikać jedzenia, bo kojarzy mu się ono z bólem, który następuje po posiłku. Nie udawajcie, wiem, że sami tak reagujecie, kiedy macie z tym problem. Dziwicie się, że dziecko robi to samo? Zastanówcie się również czy dziecko nie cierpi na alergię lub nietolerancję niektórych pokarmów. Jeżeli po pewnych posiłkach pojawiają się przykre dolegliwości w stylu bóle brzucha czy kolki, warto wówczas rozważyć i ten problem.

Z takich mniej „infekcyjnych” problemów pamiętajmy również o tym, że dzieci nie jedzą wówczas, kiedy się po prostu przy stole nudzą. Jeżeli w międzyczasie czeka na nie super-świetna-zabawa to talerz zupy przegrywa konkurencję już w przedbiegach. Dodajmy do tego podjadanie pomiędzy posiłkami (żadnych słodyczy w międzyczasie, a już na pewno nie przed głównymi posiłkami!) czy po prostu zwykły dziecięcy bunt. Przecież nie trzeba mieć własnego brzdąca, żeby wiedzieć, że nasze pociechy mogą być niekiedy bardzo uparte, prawda? Ot tak, dla zasady. Umiejętności negocjacyjne są wówczas bardzo pożądane.

dziecko_blog1Źródło: Julija…! / Foter.com / CC BY

Kiedy do lekarza?

Całe szczęście, nie każdy niezjedzony obiad jest od razu powodem do niepokoju. Jeżeli Twoje dziecko raz nie zjadło śniadania, a dzień później „zapomniało” o kolacji to nie biegnij od razu do apteki w poszukiwaniu specyfiku pobudzającego apetyt, bo nie ma co faszerować dziecko syropami dla samego faszerowania. Dzieci mają różny apetyt i póki nie ma żadnych podejrzanych objawów, świadczących o tym, że coś się dzieje to nie powinniśmy mięć większych powodów do zmartwień. Warto oczywiście uważnie obserwować swoje dziecko, ale jeżeli przybiera ono prawidłowo na wadze, ma dobry humor, chętnie się bawi, ma dużo energii i spokojnie śpi to możemy uznać, że wszystko jest w porządku.

Dzieci mają różny apetyt i póki nie ma żadnych podejrzanych objawów to nie powinniśmy mięć większych powodów do zmartwień.Problem zaczyna się wówczas, gdy nagła utrata apetytu trwa ponad tydzień, a dziecko na wadze nie przybiera praktycznie w ogóle. Jeżeli wcześniej rosło jak na drożdżach i teraz nagle przestało to również możemy to potraktować jako powód do wycieczki do lekarza. Zwróćcie również uwagę czy dziecko nie jest blade, ospałe, pozbawione energii (możliwa anemia), czy po posiłkach nie boli go brzuszek (ewentualna nietolerancja pokarmowa lub choroby pasożytnicze) i czy załatwia swoje potrzeby tak często jak robiło to wcześniej (możliwe zaparcia). Jeżeli któryś z tych objawów się pojawi to warto to skonsultować z pediatrą. Przeprowadzenie niektórych badań umożliwi znalezienie przyczyny problemu – i to na niej właśnie powinniśmy się skupić, bo wyleczenie chociażby lamblii czy wyeliminowanie niektórych posiłków, których nie toleruje dziecko sprawi najczęściej, że apetyt wróci jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.


Preparaty na poprawę apetytu

Stało się. Byliśmy u lekarza, zrobiliśmy mnóstwo badań, obserwowaliśmy dziecko dzień i noc. Wyrok: niejadek. Wszystko z nim w porządku, po prostu ciężko w nie wcisnąć coś więcej niż szklankę soku z samego rana. Przygotujemy śliczne, kolorowe i pyszne posiłki, spacerujemy do upadłego licząc, że jak będzie zmęczone to zje w końcu ten nieszczęsny obiad. Wszystkie słodycze zamknięte pod kluczem, a dziecko jedyne co ma w ustach to kolejna zabawka, której notabene wsadzać tam nie powinno. Lekarz jednak zalecił jakiś preparat na apetyt, w imię tego, że teraz jest dobrze, ale taka przeciągająca się „głodówka” nic dobrego nie da. Z dzieckiem pod pachą wędrujemy wówczas do apteki i szukamy czegoś odpowiedniego dla naszego szkraba. A jak wygląda apteczna półka? Z farmaceutycznego punktu widzenia powiem jedno: jest nieprzyzwoicie wręcz nudna.

jedzenie_blogŹródło: epSos.de / Foter / CC BY

Preparaty ziołowe

Większość preparatów na poprawę apetytu ma niemalże identyczny skład. Mieszanka wyciągów roślinnych poprawiających pracę przewodu pokarmowego i zestaw witamin, z kompleksem witamin grupy B na czele. Wśród ziół królują mięta, koper, mniszek lekarski, kolendra i anyż. Znajdziemy również pojedyncze preparaty z dodatkiem wyciągu z cykorii, pietruszki czy imbiru. Witaminy to głównie kwas askorbinowy (czyli witamina C) oraz cała gama witamin z grupy B. Taki skład mają najpopularniejsze „apetyczne” preparaty czyli Apetizer, Apetycik dla niejadków, Hartuś na apetyt. Na jakiej zasadzie to w ogóle działa?

Najważniejsze będą tutaj wyciągi roślinne zawierające tzw. substancje goryczowe. Z polskiego na nasze są to związki, które z racji na swój gorzki smak powodują zwiększenie wydzielania soków żołądkowych. Pytacie się, co ma piernik do wiatraka? Otóż okazuje się, że naprawdę całkiem sporo. Substancje zawarte w tych wyciągach powodują zwiększenie wydzielania śliny w ustach naszego dziecka – dla naszego żołądka jest to znak, aby zacząć jednocześnie wydzielać więcej soków żołądkowych, a to już z kolei sygnał dla naszego mózgu, że w żołądku coś pusto i jakiś posiłek nie byłby takim głupim pomysłem. Takimi surowcami są chociażby wyciąg z korzenia mniszka oraz ekstrakt z korzenia cykorii. Niemalże w każdym preparacie znajdziecie któryś z tych wyciągów.

Większość preparatów na poprawę apetytu ma niemalże identyczny skład. Pozostałe ziółka przynoszą natomiast ulgę naszemu całemu przewodowi pokarmowemu – poprawiają trawienie, działają wiatropędnie, w niewielkim stopniu stymulują przemianę materii. W „apetycznych” preparatach mają one za zadanie przede wszystkim zadbać o to, aby nasz przewód pokarmowy nie był zbyt obciążony i zawsze był chętny do przyjmowania kolejnych porcji posiłków. Bo nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale naprawdę wiele problemów z apetytem wynika nie z tego, że do jedzenia odczuwamy jakąś wybitną niechęć, tylko z tego, że jeszcze poprzednia porcja nam się po kiszkach przewala, a tutaj już kolejne danie wędruje na stół. Nie dziwota wówczas, że dziecko nie ma ochoty na następny posiłek. Dodatek ziół typu koper, mięta, kolendra czy anyż świetnie wpływa na pracę przewodu pokarmowego i pomaga pozbyć się zalegających porcji, które tylko zajmują miejsce w naszych jelitach i sprawiają, że czujemy się ciężko, boli nas brzuch czy łapią nas wzdęcia. Z tego też względu mogą być to preparaty dobre dla osób, które mają problemy z powolną przemianą materii i prawidłowym trawieniem posiłków. Jeżeli nasze dziecko ma również problem z zaparciami to może być to dla niego całkiem niezła alternatywa, biorąc pod uwagę, że jeżeli przewód pokarmowy się odrobinę wspomoże to i „cięższe sprawy” powinny łatwiej pójść. Stamtąd już prosta droga do większego apetytu. Zdecydowanie warto spróbować. Jeżeli jednak przyczyna braku apetytu jest typowo „niejelitowa” to wówczas efekt może być… średni.

A co z witaminami? Powiedzmy sobie szczerze – działania wybitnie poprawiającego apetyt to może nie mają, ale zawsze jest to jakieś źródło tych witamin, gdy innych źródeł nie ma w naszej diecie zbyt wiele. Warto również pamiętać, że niedobór tych witamin (głównie witaminy B7, czyli biotyny) sam w sobie może być przyczyną zmniejszonego apetytu.

Ciekawostka na koniec: Apetizer dla dzieci występuje nie tylko w formie syropu, ale również kropli. Skład ten sam, ale zdecydowanie mniejsza ilość do podawania, co niekiedy znaczenie ma niebagatelne :)


Citropepsin

Alternatywą dla niejadków może być również syrop Citropepsin zawierający w swoim składzie pepsynę, czyli enzym rozkładający białka, powstający naturalnie w naszym żołądku z tzw. pepsynogenu, będącego składnikiem naszego soku żołądkowego. Jest to chyba „najstarszy” preparat w tej kategorii jaki moglibyśmy dostać w polskiej aptece. Może Wasze mamy i babcie pamiętają jak kiedyś brak apetytu leczyło się tzw. mieszanką pepsynową (Mixtura Pepsini), której głównym składnikiem była właśnie pepsyna. Dawniej była to mikstura niezwykle popularna, obecnie jednak jest praktycznie nie do dostania. W przeciągu tych dwóch lat w aptece wykonałam kilkaset (jeśli nie więcej) leków recepturowych, a tego typu mieszanka nie trafiła mi się ani razu. Całe szczęście, przemysł farmaceutyczny troszkę nas ratuje :)

Preparat stosuje się do trzech razy dzienne – ok. 15-20 minut przed posiłkiem. Smak ma nie najgorszy, ale gdyby komuś nie pasował to zawsze można go rozcieńczyć – łyżka stołowa preparatu przypada wówczas na mniej więcej pół szklanki wody. Rzecz, o której wszyscy uparcie zapominają – preparat przechowujemy w lodówce! Mimo wszystko, pepsyna jest enzymem i jeżeli chcemy, aby jej aktywność została odpowiednio utrzymana to musimy odrobinę o nią zadbać:) Pamiętajcie również, że preparat ten nie może być stosowany przez dzieci mające problemy z kwasami żołądkowymi – kłaniają się tutaj wszelkie refluksy i nadżerki na delikatnej śluzówce żołądka. Preparat wpływa bezpośrednio na poziom kwasów żołądkowych, a ich nadmiar zdecydowanie nie jest wówczas polecany.

aloes_blogŹródło: Frozen Hell. / Foter.com / CC BY

Bioaron C

Na koniec zostawiłam sobie Bioaron C, jaką swoistą wisienkę na szczycie tortu, bo to mój ulubiony produkt w tej kategorii. Co znajdziemy w składzie? Wodny wyciąg z aloesu drzewiastego, witaminę C, zagęszczony sok z aronii i dodatki. Aloes świetnie pobudza wydzielanie soku żołądkowego, a więc mamy podobną sytuację jak wcześniej – mózg dostaje informację, że czas wrzucić coś na ząb, więc i obiad powinien wyglądać bardziej zachęcająco. Ale Bioaron C to nie tylko poprawa apetytu, ale również odporność naszego dziecka. Wiedzieliście o tym?

Preparat typu 2w1 – poprawa apetytu + podniesienie odporności. O aloesie wspominałam już jakiś czas temu, stałych czytelników nie powinna więc dziwić informacja, że wyciąg z aloesu wykazuje działanie nie tylko pobudzające apetyt, ale przede wszystkim immunostymulujące – mówiąc prościej, podnosi on aktywność naszego układu odpornościowego, dzięki czemu wszelkie wirusy i choróbska nie łapią nas już tak łatwo. W ten sposób powstał preparat typu 2w1 – poprawa apetytu + podniesienie odporności. Z tego też wynika dawkowanie, jakie proponuje nam producent – 5ml jednorazowo przed posiłkiem do trzech razy na dobę, w przypadku dzieci mniejszych – do dwóch razy na dobę. Pamiętajcie tylko, że preparat zażywa się pulsacyjnie – dwa tygodnie stosowania, dwa tygodnie przerwy.

Poza tym, wiedzieliście, że Bioaron C posiada status leku, a nie suplementu diety?


Co jeszcze?

Czy Bioaron C, Citropepsin Apetizer to jedyne, co oferuje nam rodzimy rynek farmaceutyczny? Nie do końca. Można się pokusić również o stosowanie preparatów witaminowych – w przypadku wielu dzieci ich stosowanie naprawdę przynosi efekty. Zwróćcie chociażby uwagę na Pikovit w syropie zawierający w swoim składzie oprócz witamin dodatkowo aromat pomarańczowy i grejpfrutowy. Przy braku apetytu można również spojrzeć łaskawszym okiem na Multivitamol  1+, czyli syrop na bazie witamin z dodatkiem żelaza – całkiem ciekawa alternatywa dla dzieci, u których wyniki krwi nie zachwycają. Warto pamiętać, że może on być stosowany od 1. roku życia.

Jeżeli nic nie pomaga, a dziecko nadaj je tylko szklankę mleka i pół kanapki, a wyniki lecą na łeb na szyję to można spróbować sięgnąć również po serię Nutridrink - są to wprawdzie preparaty dedykowane głównie osobom przewlekle chorym i mocno osłabionym, ale świetnie sprawiają się również w przypadku niedoborów u dzieci – część z nich jest dozwolona od 3-6 roku życia. Nutridrinki mają postać produktów jogurtowych oraz zmiksowanych zup o (podobno) nienajgorszym smaku – znajdziemy zarówno wersje naturalne, jak i o smaku czekoladowym czy owoców leśnych. W porcji takiego jogurtu znajduje się cała gama witamin i minerałów, dzięki czemu może on zastąpić nawet cały posiłek. Potraktowałabym je jednak jako ostatnią deskę ratunku, a nie coś regularnego. Pamiętajcie tylko, że Nutridrinki przechowuje się w lodówce, dokładnie wstrząsa przed użyciem i 24 godziny po otwarciu wyrzuca do kosza.

Czy któryś z tych preparatów pomoże? Nie dam sobie za nie uciąć ręki, bo tak jak pisałam już wcześniej – nie znalazłam do tej pory preparatu, który zadziałałby w przypadku każdego niejadka. Każdy musi szukać czegoś, co będzie najlepsze dla jego pociechy. Pamiętajcie jednak jednocześnie o typowo domowych sposobach zwiększania apetytu, bo chyba żaden syrop nie przyniesie nam więcej korzyści niż wyczerpująca zabawa na świeżym powietrzu.

I uciekam gotować obiad. Ja problemów z apetytem absolutnie nie mam:)
Znacie jakieś inne sposoby na zwiększenie apetytu u maluchów? Stosowaliście któryś z tych preparatów? Moglibyście któryś z nich polecić?

Zdjęcie główne: Roberto Taddeo / Foter / CC BY

Facebook0Google+0Twitter0Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *