Niedzielne Trzy po Trzy: Leki nasenne bez recepty

Niejednokrotnie chwaliłam się Wam, że na co dzień pracuję w aptece całodobowej. Wiecie, takiej otwartej 24 godziny na dobę, pracującej w święta kościelne i państwowe. Zamykającej się jedynie przez 1 (słownie: jeden) dzień w roku, żeby zrobić inwentaryzację i policzyć dokładnie, jak wygląda w rzeczywistości nasz magazyn. Taka praca zdecydowanie ma swoje wady, zalety i, przede wszystkich, bardzo specyficzne godziny pracy. Jedną z takich cech są regularne dyżury nocne, które wypadają mi raz na ok. 2 tygodnie. Środową i czwartkową noc spędziłam właśnie na takim dyżurze. Godzina trzecia nad ranem, przychodzi największy kryzys, oczy się kleją niemiłosiernie, a zapałki do podtrzymywania powiek już dawno się połamały. Jednocześnie aptekę odwiedza osoba, która potrzebuje jakiegoś preparatu na to… żeby zasnąć. Pierwsza moja myśl: „Zapraszam na dyżur nocny”:) Ale odkładając żarty na bok, trzeba coś doradzić, bo wory pod oczami niczym kanion Kolorado, a oczy nieprzytomne. Co jednak z tego, jeżeli w domu sytuacja nie wygląda już tak „śpiąco” – najpierw godzina na jednym boku, później godzina na drugim boku. 30 minut snu i powtórka z historia. Co możemy zaproponować z poziomu apteki? W dzisiejszym „Trzy po Trzy” – trzy preparaty, które polecam na trudności w zasypianiu oraz trzy, które, w mojej opinii, działają niczym na umarłego kadzidło. Jesteście ciekawi, co to za preparaty?


Top 1: Lunapret

Na Lunapret przez jakiś czas jakoś nie zwracałam szczególnej uwagi. Ot, kolejny specyfik na który trzeba znaleźć miejsce na naszej półce, która i tak jest już zapchana do granic możliwości. Uwielbiałam natomiast jest portfoliowego braciszka - Sinupret. A że podobno rodzina lubi trzymać się razem i rzadko jest tak, że preparaty drastycznie odbiegają od siebie jakością to i w końcu na niego spojrzałam łaskawszym okiem. Od tamtej pory, Lunapret jest moim ulubieńcem – skład ciekawy, cena przyzwoita, dawkowanie akceptowalne. I skuteczność nienajgorsza, przynajmniej w moim przypadku:)

Lunapret wypróbowałam raz i od tamtej pory nie zdradziłam go dla żadnego innego preparatu. Ogólnie problemu z zasypianiem nie mam – mój mąż śmieje się ze mnie, że przyłożę głowę do poduszki i tyle mnie widzieli. Czasami jednak problemy z zasypianiem dotykają i mnie. Z racji tego, że mam w sobie coś z choleryczki, wyobraźnię mam za dużą i przejmuję się byle czym to i czasami samo przejście do pozycji poziomej nie wystarcza. Sami wiecie jak to jest, problemów za dużo, rozwiązań za mało, a do pracy na 6 trzeba wstać. Uznałam, że trzeba ratować się jakiś preparatem – wybór padł na Lunapret właśnie i wyboru tego nie żałuję w ogóle.

sen_blogŹródło: hang_in_there / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)

W składzie Lunapretu znajdziecie 250mg wyciągu z waleriany, zwanego popularnie kozłkiem lekarskim (jedna z największych dawek na rynku) oraz 60mg ekstraktu z szyszek chmielu. Tak, to właśnie ta roślinka związana jest nierozerwalnie z piwem:) Skład nie jest na pewno odkrywczy – waleriana i chmiel to jedne z najpopularniejszych ziółek kojących nasze zszargane nerwy. A leki, które nas uspokoją ułatwią nam jednocześnie zasypianie – logiczne to, więc nie ma co się dziwić, że udało mi się zasnąć. Lunapret świetnie spełni swoje zadanie, jeżeli problemy ze snem wynikają ze zbyt szybkiego trybu życia, kłopotów w pracy czy kłótni z drugą połówką. Kozłek i waleriana pomagają się wyciszyć i lepiej przygotować do snu. Zdecydowanie warto spróbować:)

Standardowe dawkowanie to 2 tabletki stosowane dwie godziny przed snem. Zawsze jednak polecam spróbować najpierw od jednej tabletki – mnie spać położyła, więc może uda się i Wam:) W najgorszych przypadkach stosuje się do trzech tabletek przed snem.

Zalety preparatu to wspomniane już przeze mnie sensowne dawkowanie, ciekawy skład i nie najniższe dawki. W dodatku podpowiem, że preparat ma rejestrację leku – śmiejcie się, ale już sam taki fakt może położyć mnie spać:)

P.S. Jeżeli szukacie jakiejś alternatywy dla Lunapretu to możecie pokusić się o stosowanie Valerinu Max. W składzie (jak sama nazwa wskazuje) znajdziecie wyciąg z waleriany. Mało go nie ma, bo aż 300mg na tabletkę. Musicie przyznać, że pomysł to nie najgorszy:)


Top 2: Melatonina

Miażdżąca większość leków nasennych dostępnych bez recepty ma bardzo, ale to bardzo zbliżony skład – tutaj walerianka, tutaj melisa, a tutaj mieszanka jednego z drugim. Kapsułki o dobitnej nazwie Melatonina skład jednak mają kompletnie inny. W środku znajdziecie (a jakże) melatoninę, czyli jedną z substancji odpowiadającą za regulację snu u człowieka.

Nieraz wspominałam Wam już, że nasz organizm to genialnie zaprojektowana maszyna. Jesteśmy głodni nie dlatego, że kuszą nas lody, ale dlatego, że spada nam poziom cukru i mózg doprasza się kolejnej porcji jedzenia. Śpimy nie dlatego, że mama nas wygania do łóżka tylko dlatego, że nasz mózg zaprojektowany jest w ten sposób, żeby w noc odpoczywać, a nie aktywnie pracować. Takie zaprojektowane spanie zapewnia nam m.in. melatonina, która jest hormonem wydzielanym przez naszą szyszynkę. Szyszynka jest niewielkim gruczołem schowanym w głębi naszego mózgu. W momencie, gdy w naszym otoczeniu zaczyna brakować światła to ona zaczyna produkować coraz większe ilości melatoniny – szczyt jej wydzielania przypada na czas pomiędzy północą a trzecią nad ranem i to właśnie dlatego dla wielu osób przychodzi wtedy największy „kryzys”:)

zegarek_blogŹródło: sleepyjeanie / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)

Działanie biologiczne melatoniny postanowili wykorzystać producenci leków – to właśnie wtedy na rynku zaczęły pojawiać się specyfiki na bazie tego neurohormonu. Spokojnie jednak, nikt życia nie stracił, żeby się melatoniną podzielić – melatonina zawarta w preparatach farmaceutycznych jest syntetyczną kopią tego naturalnego związku.

O czym warto pamiętać stosując melatoninę? Na pewno o tym, że nie jest to typowy związek uspokajający, więc jeżeli macie kłopoty z zaśnięciem, bo szef Wam ciśnienie w pracy podniósł… No cóż, niekoniecznie może ona coś wówczas dać. Melatonina jest stosowana u osób, które mają zaburzone funkcjonowanie tzw. zegara dobowego. Brzmi poważnie? Spokojnie, w rzeczywistości nie jest tak źle. Rozchodzi się tutaj o osoby, które np. pracują w systemie zmianowym i część nocy zamiast w łóżkach spędzają w pracy (np. w aptece…). Organizm w tym momencie odrobinę głupieje i nie wie do końca czy dzisiaj jest noc podczas której ma spać czy może taka podczas której ma pracować. Z tego też względu czasami lekarze, pielęgniarki, ratownicy, farmaceuci, pracownicy na 3-zmianowych pasach produkcyjnych (i tak dalej, i tak dalej…) mają czasami problemy z zaśnięciem. Podobny problem dotyka osoby, które wybierają się w daleką podróż i w międzyczasie zmieniają strefę czasową. Godzina w tą czy godziną w tamtą większej różnicy nie zrobi, ale jeżeli lecicie np. do Azji czy Australii to nagle okazuje się, że w ciągu dnia jesteście nieprzytomni, a w nocy moglibyście świat podbijać. Fachowo nazywane jest to jet-lag syndrome (zespół nagłej zmiany strefy czasowej) – melatonina pomaga wówczas wyrównać nasz skołowany zegar biologiczny.

Czy jest jakiś haczyk? Oczywiście, że jest! Największe działanie melatoniny pojawia się dopiero po 2-3 dniach stosowania – z tego też względu producent zaleca, aby preparat zacząć niekiedy stosować już na 2 dni przed wylotem i kontynuować nawet do 4 dni po przybyciu na miejsce. Aczkolwiek wszystko jest kwestią indywidualną – moja koleżanka grzecznie spała już po pierwszej, średniej (3mg) dawce melatoniny.

Pamiętajcie tylko, że melatonina to nie cukierek i swoje interakcje z lekami daje. Przede wszystkim powinny uważać na nią osoby stosujące na co dzień leki przeciwdepresyjne, uspokajające oraz nasenne. Trzeba też uważać z alkoholem – paradoksalnie zmniejsza on skuteczność działania nasennego, więc nie spodziewajcie się, że piwko przed snem pomoże Wam trafić do łóżka:)

Na rynku znalazłoby się kilka preparatów, które w środku zawierają melatoninę. Ja jednak jestem zwolenniczką tylko jednej - Melatoniny firmy LEK-AM. Do reszty, nie jestem kompletnie przekonana, a napis „suplement diety” wcale nie pomaga przekonać mi się bardziej. Melatonina LEK-AM nie tylko jest lekiem, ale również posiada całą gamę dawek – w zależności od potrzeby możecie wybrać trzy dawki: po 1, 3 oraz 5mg melatoniny.

sen_blog1Źródło: david.nikonvscanon / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)

Top 3: Nervomix Forte

Skoro zrobiliśmy już sobie małą przerwę w postaci melatoniny to wracamy szybko do ziółek. Nervomix Forte to jeden z tych preparatów, które świetnie sprawdzają się nie tylko na noc, ale również w ciągu dnia. W szczególności, że znajdziemy w nim ekstrakt z liści dziurawca, czyli roślinki, która uważana jest za naturalny przeciwdepresant:) W składzie Nervomixu Forte znajdziecie 210mg wyciągu z waleriany, po 52,5mg wyciągu z chmielu i melisy oraz 35mg wyciągu z dziurawca właśnie. Mieszanka to bardzo ciekawa i bardzo lubię polecać ten preparat wszystkich osobom mającym problemy z nerwami – nie tylko tym, które cierpią na problemy z zasypianiem.

Ktoś mógłby się zapytać: skoro skład jest taki ciekawy to dlaczego nie preparat nie wylądował na pierwszym miejscu zestawienia? O to obwiniajcie proszę dziurawiec – mimo iż sam w sobie działa on świetnie to daje on całkiem sporo interakcji z innymi lekami, m.in. z pigułkami antykoncepcyjnymi. Jak to jest możliwe? Otóż okazuje się, że dziurawiec jest tzw. aktywatorem enzymatycznym. Z polskiego na nasze oznacza to, że „kopie” on nasze enzymy i zmusza je do cięższej pracy. I mimo iż nikt do ciężkiej pracy nie lubi być zmuszany to enzymy grzecznie wykonują polecenia dziurawca i swoje zadania wypełniają coraz bardziej i bardziej intensywnie. A że jednym z takich zadań jest metabolizowanie leków to nagle okazuje się, że leki które przyjmujemy są przerabiane szybciej niż powinny, a ich stężenie we krwi zaczyna szybciej spadać. W prostej linii daje to zmniejszenie skuteczności wielu preparatów, a ja osobiście pozwolić sobie na to nie mogłam. W zamierzchłych czasach, kiedy stosowałam jeszcze tabletki antykoncepcyjne łykałam je zawsze o 21 godzinie. Jako prawdziwa gadżeciara ściągnęłam sobie swego czasu stosowną aplikację i dzień w dzień o 21 odzywał się alarm przypominający mi zażyciu pigułki. Z dziurawcem było mi wówczas zdecydowanie nie po drodze i z tego względu nigdy nie stosowałam tego preparatu. Nie stosuję go również teraz, bo znowu wchodzi mi w interakcje z innymi lekami, które teraz przyjmuję:) Także jak widać – różowo nie jest. Z tego też względu, Nervomix Forte polecam jedynie osobom, które nie stosują na stałe innych leków. Całe szczęście dla firmy produkującej, trochę takich osób się znajdzie:)

Ok, odwracamy temat! Czy są jakieś preparaty, w przypadku których jestem na nie?


1. Sedalia

Sorry, może jestem niedouczona. Może nie przemawia do mnie cudowna moc cukru i wody, ale ja naprawdę, ale to naprawdę nie wierzę w homeopatię. Jak dla mnie homeopatia mogłaby być sprzedawana w supermarketach obok działu piekarniczego – skutek leczniczy daje to mnie taki sam. Teorii o pamięci wody nie skomentuję, a jak przypomnę sobie przygotowywanie leków homeopatycznych na zajęciach z farmacji stosowanej to tylko uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Wiem, że znaleźliby się zwolennicy tych specyfików, ale ja osobiście nikomu nie poleciłam nigdy preparatu homeopatycznego. I pewnie nigdy tego nie zrobię, chociaż jak to mówią: nigdy nie mów nigdy:)

Sedalia wyszła spod skrzydeł jednej z największych firm homeopatycznych - Boiron. Całość ma postać syropu, który podaje się rano i wieczorem. Możecie się ze mnie śmiać, ale dla mnie jedynym, sensownym składnikiem jest… karmel. Ja czasami nie mogę zasnąć bez czegoś słodkiego, więc pewnie pod tym względem Sedalia by mi pomogła:) Chociaż jakbym miała alternatywę w postaci kruchej, nieciągnącej się krówki…

A tak na co dzień to podziękuję.

slodkie_blogŹródło: rennes.i / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)

2. Sen Apotex

Wiecie, ja naprawdę nie lubię, kiedy do jakiegoś preparatu wrzuca się poszczególne składniki tylko po to, aby wyglądało to bogato i super-mega-profesjonalnie. Ogólnie fanka multiwitamin nie jestem, ale jeszcze pół biedy, kiedy to wszystko układa się w jedną, sensowną całość. Ale po co do specyfiku, który ma działać nasennie dawać witaminy, które poprawiają utrzymać zdrowe zęby? Albo skórę? No po co się pytam?

Skład Snu firmy Apotex na pierwszy rzut oka nie wydaje się taki zły. Mamy niewielką dawkę melatoniny (1mg), wyciąg z melisy oraz szyszki i magnez. Ale po co tam witamina A? Witamina E? Albo D? Producent się chwali, że pomagają one poradzić sobie ze stresem oksydacyjnym, a nasze zęby i skóra będą nam wdzięczne. Ok, ale na chwilę obecną to wdzięczna mam być ja, bo spać mi się chce, a nie o paznokcie dbać. W szczególności, że za tą cenę znalazłabym coś sensowniejszego na sen.


3. Apisen

Do Apisnu zasadniczo nic nie powinnam mieć – skład jest bardzo tradycyjny (chmiel, melisa, lawenda, magnez, witamina B6), ale jakoś nie mogę się do niego przekonać. Może odzywa się tu we mnie moja skąpa natura, ale wychodzę z założenia, że skoro mam już wydawać te naście złotych na jakiś preparat to niech chociaż będzie dobry. A ten może jakiś tragiczny nie jest, ale jest… średni. A że i nie najtańszy to sami rozumiecie… Plusem jednak jest występowanie pyłku kwiatowego o czym tak delikatnie informuje nas nazwa preparatu (Api- to bardzo „pszczelasty” przedrostek). Szkoda tylko, że producent się nie chwali, ile tego pyłku w ogóle jest. Czyżby nie było czym? Ale produkty pszczele to już temat na inną dyskusję:)

A jakie są Wasze ulubione preparaty na sen? Musieliście z nich kiedyś korzystać? Jakie to były? A rezultaty?

Zdjęcie główne: rennes.i / Foter / Creative Commons Attribution 2.0 Generic (CC BY 2.0)

Czym jest Niedzielne Trzy po Trzy?
To weekendowa seria wpisów, w których przedstawiam Wam trzy specyfiki, które uważam za godne polecenia i trzy, do których nie jestem absolutnie przekonana i które uważam za stratę miejsca na półce. W każdą niedzielę na blogu.

Facebook0Google+0Twitter0Email

2 komentarzy o: “Niedzielne Trzy po Trzy: Leki nasenne bez recepty

  1. Ja by wspomóc zasypianie, po stresującym dniu biorę destresan noc. Zawiera naturalne składniki i nie uzależnia. Ekstrakt z liści melisy ułatwia zasypianie, relaksuje i wycisza. Rano wstaję wypoczęta z nową energią

  2. Cóż, wszystkie wymienione raczej mnie pobudzają niz usypiają :-). Ale co się dziwić kiedy nasen usypia mnie na 1,5h :-). Kiedy mam nocki to w dzien spie max 2 godziny i tak caly tydzien. Sen po prostu nie przychodzi. Początkowo nasen, który to raczej pozbawia przytomności niż usypia, a człowiek jest po nim jak zwłoki, usypiał mnie na 3h – czas połowicznego rozpadu. Teraz działa już tylko 1,5 godziny. Ciekawe jest życie kiedy sie nie spi.

Odpowiedz na „AniaAnuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *