Jak skutecznie walczyć z opryszczką? Wspólnymi siłami pozbywamy się „skwarek” na ustach.

Spójrzmy prawdzie w oczy – opryszczka to jedno z najbardziej męczących i wprawiających w zdenerwowanie schorzeń. Ustępuje miejsca jedynie katarowi – on jest nadal bezkonkurencyjny :) Delikatne mrowienie i szczypanie w okolicach warg i już wiemy, że znowu przyjdzie nam zmierzyć się z jej nawrotem. Szczęśliwymi są ci, co opryszczki nigdy nie mieli lub ostatni jej atak pamiętają jeszcze z czasów, gdy biegali  za piłką po podwórku. U niektórych jednak potrafi ona przypominać o sobie nawet kilka razy w roku! Jak z nią walczyć?

 

Aby tradycji stało się zadość…

Obecnie uważa się, że większość naszego społeczeństwa jest nosicielem tego wirusa przez co rozszerza się jego pole do popisu.… najpierw kilka słów o samym wirusie opryszczki. Herpes simplex, bo tak ładnie po łacinie nazywa się wirus wywołujący opryszczkę, należy do rodziny tzw. Herpesviridae. Jest to rodzinka, w skład której wchodzą wirusy odpowiedzialne za występowanie nie tylko opryszczki, ale również ospy, półpaśca czy cytomegalii. Wyróżnia się dwa typy wirusa tzw. HSV-1 oraz HSV-2. Pierwszy z nich wywołuje u nas bohaterkę dzisiejszego artykułu tzw. opryszczkę wargową, która atakuje okolice ust, chociaż potrafi narobić również szkód w obrębie jamy ustnej, oczu czy opon mózgowo-rdzeniowych. Drugi typ wirusa to sprawca opryszczki w obrębie narządów rodnych.

 

Nasz współlokator na stałe

Zazwyczaj „łapiemy” go już w dzieciństwie – później już tylko stajemy się niczego nieświadomymi roznosicielami.Niestety, ale jeżeli raz złapała nas już opryszczka to musimy pogodzić się z tym, że kiedyś może nas dorwać ponownie. Największy problem z tym wirusem polega na tym, że jest w stanie on przetrwać w naszym organizmie w tzw. formie utajonej. Chowa się w naszych nerwach i czeka na dogodny moment, aby ponownie zaatakować. Leki przeciwwirusowe, nawet w postaci doustnych tabletek przepisywanych przez lekarza nie są w stanie oczyścić naszego organizmu „do zera”. Musimy niestety liczyć się z tym, że wirus wykorzysta naszą chwilę słabości i zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie.

Niestety, ale wirusa opryszczki łapie się bardzo łatwo. Obecnie uważa się, że większość naszego społeczeństwa jest nosicielem tego wirusa przez co rozszerza się jego pole do popisu. Zakażenie następuje zazwyczaj drogą kropelkową, poprzez ślinę lub kontakt z błonami śluzowymi osoby zakażonej. Nie bez powodu babcie mówiły, że opryszczka to taka choroba z pocałunków. Chociaż zazwyczaj określa się w ten sposób mononukleozę zakaźną (notabene, ta sama grupa wirusów, co HSV!) to faktycznie coś w tym jest – jedną z podstawowych zasad podczas leczenia opryszczki jest absolutny zakaz okazywania czułości poprzez całusy. Luby czy luba muszą poczekać :)

Innym sposobem złapania tego wirusa jest używanie tych samych sztućców, talerzy czy ręczników do wycierania twarzy. Noworodki łapią niekiedy tego wirusa prosto od matki. Jak widać sposobów złapania tego wirusika jest całkiem sporo :) Zazwyczaj „łapiemy” go już w dzieciństwie – później już tylko stajemy się niczego nieświadomymi roznosicielami.

wirus_blogŹródło: Daquella manera / Foter.com / CC BY

Kiedy wyskakuje „skwara”?

„Zimno” czy „skwarka” to inne, popularne określenia na tę przykrą przypadłość. Wbrew pozorom, nie wzięły się znikąd. Opryszczka lubi nas atakować w okresie jesienno-zimowym, gdy spada temperatura i pojawiają się pierwsze zimne deszcze. Powód? Bardzo prozaiczny – spada nasza odporność i wszelkie choróbska łapią się nas o wiele łatwiej. Skok sprzedaży Gripexów, Fervexów czy innych preparatów przeziębieniowych świadczy o tym najlepiej :) Osłabienie organizmu jest właśnie tym momentem, który wirus opryszczki wykorzystuje, aby się ponownie uaktywnić. Z tego też względu, jeżeli nie chcemy dać mu możliwości ataku najlepiej jest dbać o nasz układ odpornościowy - żadna metoda profilaktyki nie będzie skuteczniejsza.

Niestety, ale wirusa opryszczki łapie się bardzo łatwo. Ktoś może powiedzieć, że opryszczka nie występuje tylko jesienią. I faktycznie, będzie miał rację. Mimo, iż wychłodzenie organizmu jest najważniejszym czynnikiem uwrażliwiającym nas na tego wiruska to niestety, ale opryszczka potrafi nas „dorwać” również w innych przypadkach. Wiedzą o tym doskonale osoby, którym nieobca jest opryszczka występująca w okresie przemęczenia czy silnego stresu. Do tego dołóżmy urazy, ekspozycje na silne promieniowanie słoneczne (długotrwałe opalanie), zakażenia bakteryjne czy gorączkę i mamy gotowy przepis na możliwość złapania opryszki w każdym okresie niezależnie od pory roku.

 

Wszystko zaczyna się bardzo niewinnie…

… bo od delikatnego mrowienia, ewentualnie szczypania w okolicach ust. Osoby obyte z opryszczką wiedzą, że to jest ten moment, kiedy powinniśmy już zacząć walkę, jeżeli chcemy się szybko pozbyć tej przypadłości. Delikatny dyskomfort i ewentualne zaczerwienienie utrzymuje się do dwóch dni. Później rozpoczyna się atak „właściwy” – na naszej delikatnej skórze pojawiają niewielkie, bolesne pechęrzyki, a następnie krostki wypełnione płynem surowiczym. Nasila się również ból i swędzenie. Wprawdzie zmiany te zanikają zazwyczaj po 7-10 dniach, ale niezależnie od tego nie powinniśmy ich ignorować. Dlaczego?

Dwa podstawowe powody. Po pierwsze: nieleczona i pozostawiona sama sobie opryszczka może dać przykre powikłania takie jak opryszczkowe zapalenie opon mózgowych czy przeniesienie choróbska chociażby w okolice naszych gałek ocznych – a to już niestety takie łatwe do wyleczenia nie jest. Szczególną uwagę powinny poświęcić jej kobiety ciężarne – przeniesienie wirusa w okolice narządów rodnych może skończyć się zainfekowaniem wirusem dziecka podczas późniejszego porodu.

Po drugie: zmiany opryszczkowe mają tendencję do nadkażania się bakteriami – jeżeli odpowiednio nie zadbamy o nasze wikwity to może się okazać, że będziemy musieli zaprzyjaźnić się z nimi na dłużej.

Jeżeli jednak nie mamy ochoty na taką „przyjaźń” to koniecznie trzeba się wziąć za leczenie. Jak jednak do niego podejść? Które preparaty będą najskuteczniejsze?

usta_blogŹródło: gre.ceres / Foter.com / CC BY

W naturze siła!

Kiedyś nie było tych wszystkich plasterków, maści czy płynów, a mimo wszystko nasze babcie jakoś sobie radziły. I powiedzmy sobie szczerze – miały jak, bo natura dostarcza nam naprawdę silnych sojuszników w walce ze skórnymi wykwitami.

Nieleczona i pozostawiona sama sobie opryszczka może dać przykre powikłania.Najsilniejszym z nich jest czosnek – sposób wprawdzie mało przyjemny, ale naprawdę skuteczny. Antyseptyczne właściwości tej rośliny są znane już od dawna i szkoda by było z nich nie skorzystać. Pamiętajmy jednak, że skuteczniejszy będzie ten czosnek, który jest świeży i pełen soku niż ten wysuszony na wiór zakopany w naszych kuchennych szufladach od tygodni :) Taki plasterek przykładamy na naszą zmianę i pozwalamy mu zadziałać. Oczywiście, im dłużej – tym lepiej, kwestia tego, ile dacie radę wytrzymać :) Efekty działania powinny wynagrodzić nam wszelkie niedogodności :)

Podobnie można wykorzystać „czosnkową siostrzyczkę”, czyli cebulę. Ma ona działanie odrobinę słabsze od czosnku, ale też forma jest łatwiejsza do zaakceptowania :) Na naszą opryszczkę kładziemy albo świeży krążek, albo smarujemy ją świeżym sokiem z cebuli – bardzo łatwo można go uzyskać poprzez zasypanie skrojonej cebuli cukrem i odstawienie jej w ciepłe miejsce. Można spróbować również z solą, chociaż może bardziej szczypać :)

Sojusznikiem w walce ze skwarką może być również cytryna – zawarte w niej substancje działają antyseptycznie i oczyszczająco. W jaki sposób mamy się do niej zabrać? Najprościej jest przykładać świeży plaster cytryny w zakażone miejsce najczęściej jak to tylko możliwe. Można również przecierać usta wyciśniętym sokiem. Podobne działanie wykazuje również ocet – chociaż „warunki zapachowe” porównywalne są z terapią czosnkową. Minusem jego stosowania jest jednak wysuszanie skóry wokół ust – z tego też względu lepiej jest stosować go jedynie punktowo.

Odkażające właściwości ma również sok z aloesu. Składniki w nim zawarte wspomagają dodatkowo gojenie ran. Można się pokusić albo o sok/tonik z własnego aloesu, albo wydać kilka złotych na sok z apteki. Wiadomo jednak, że co własne to własne :)

Ale my tu o czosnkach i octach, a można przecież podejść do tematu zdecydowanie „smaczniej”. Bogaty skład miodu sprawia, że świetnie goi on zmiany opryszczkowe. Nie ignorujmy również właściwości z olejku z drzewa herbacianego – jego odkażające i regenerujące właściwości pomogą nam skutecznie walczyć ze skwarą.

Wszystkie wymienione sposoby można oczywiście w dowolny sposób łączyć i modyfikować. Świetnym pomysłem jest chociażby przygotowanie pasty z czosnku, cebuli i octu. Po złączeniu wszystkich składników w moździerzu uzyskujemy pastę, którą należy przykładać na zmienione chorobowo miejsca.

Pamiętajmy jednak, że im wcześniej zastosujemy którąś z tych metod tym będzie ona skuteczniejsza. I choć jestem wielką fanką mało inwazyjnych metod leczenia to proszę Was – jeżeli Wasza opryszczka zacznie rozrastać się do niebotycznych wręcz rozmiarów, zmiany nie będą w ogóle reagowały na leczenie albo zauważymy, że wygląda inaczej niż zazwyczaj to podejmijmy leczenie środkami farmakologicznymi. Dają one więcej działań niepożądanych, ale są skuteczniejsze. Jak to mówią: „Upór uporem, ale strach jest” :)

czosnek_blogŹródło: Iburiedpaul / Foter.com / CC BY

Leczenie farmakologiczne

Dla osób nieprzekonanych do naturalnych metod leczniczych pozostaje wizyta w aptece w poszukiwaniu konkretnych specyfików. A, wbrew pozorom, wybór jest całkiem spory. Możemy wybierać wśród maści i żeli, plasterków, płynów czy tzw. biofilmów. Na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Ale z czym właściwie się to je? Które z preparatów będą najlepsze na poszczególne etapy rozwoju skwarki? Postarajmy się to sobie uporządkować.

 

Im wcześniej, tym lepiej!

Nie jest żadną tajemnicą, że im wcześniej rozpoczniemy atak na naszą opryszczkę tym skuteczniej będziemy mogli z nią walczyć. Niekiedy takie zimno może nawet nie dojść do etapu pęcherzyków, a całość może zostać zduszona w zarodku i w ogóle nie wychodzić na światło dzienne. Zdecydowanie jest o co walczyć.

 

Najpopularniejsze specyfiki na opryszczkę – maści i kremy

Z pewnością wielu z Was słyszało o specyfiku o wdzięcznej nazwie Zovirax - jest to obecnie najpopularniejszy preparat na zmiany opryszczkowe w obrębie warg. I z pewnością ma on swój udział w popularyzacji tej postaci leku w leczeniu skwarek. Ale po kolei…

Większość, dostępnych obecnie, maści i kremów zawiera w swoim składzie substancje o działaniu przeciwwirusowym – biorąc pod uwagę, że opryszczkę wywołuje właśnie wirus uderzają one prosto w sedno problemu. Do wyboru mamy preparaty zawierające:

    1. acyklowir (Zovirax Intensive, Zovirax Duo, Hascovir, Herpex, Virolex)
    2. denotywir (Vratizolin)
    3. tromantadynę (Viru-Merz)
    4. dokozanol (Erazaban)

Jak widać najwięcej mamy preparatów zawierających acyklowir. Nie bez powodu - jest on tzw. lekiem pierwszego rzutu w leczeniu opryszczki. Jego działanie opiera się o hamowanie replikacji, czyli „rozmnażania” wirusa. Poza tym jest substancją bardzo dobrze przebadaną i stosunkowo bezpieczną przy podaniu stosowaniu miejscowym.

Ale mimo to, nie jest to lek idealny – dużym jego minusem jest możliwość wytworzenia tzw. oporności wirusów na ten lek. Co to w praktyce dla nas oznacza? Że za dziesiątym, dwunastym czy pięćdziesiątym razem nasza opryszczka kompletnie nie zareaguje na leczenie tymi preparatami, gdyż wirusy wytworzą swoje mechanizmy za pomocą, których będą mogły walczyć z jego przeciwwirusowymi właściwościami. Tak samo dzieje się w przypadku antybiotyków – narastająca oporność bakterii jest coraz większym problemem społecznym. Pisałam już o tym w moim poście o samodzielnym stosowaniu tych leków.

Warto również pamiętać, że preparatów tych nie można stosować na błony śluzowe np. jamy ustnej czy okolic oka. Jeżeli złapała kogoś tzw. opryszczka genitalna lepszym posunięciem będzie konsultacja z ginekologiem celem przepisania konkretnej, doustnej terapii.

usta_blog2Źródło: lutty moreira / Foter.com / CC BY

Bardzo ciekawym połączeniem jest dostępny od jakiegoś czasu Zovirax Duo - oprócz substancji o działaniu przeciwwirusowym, czyli acyklowiru zawiera dodatkowo hydrokortyzon działający przeciwzapalnie. Jego dodatek jest o tyle korzystny, że stan zapalny to jeden z podstawowych czynników odpowiedzialnych za wszystkie nieprzyjemne dolegliwości związane ze skwarką.

Jeżeli Zovirax i jego odpowiedniki nie robią wrażenia na naszej opryszczce warto zainteresować się również innymi substancjami o działaniu przeciwwirusowym. Ja osobiście jestem fanką dwóch – denotywiru (Vratizolin) oraz dokozanolu (Erazaban). Dlaczego?

Denotywir (Vratizolin) oprócz działania przeciwwirusowego wykazuje dodatkowo działanie przeciwzapalne, a przede wszystkim przeciwbakteryjne -  w szczególności w stosunku do Staphylococcus aureus, czyli owianego złą sławą gronkowca złocistego. Ktoś może się zapytać, czy ma to dla nas znaczenie. Okazuje się, że ma i to wcale nie małe.

Nie jest tajemnicą, że wielu „opryszczowiczów” lubi „babrać” się w swoich pęcherzykach i wykwitach. I niestety, nie zawsze jest to robione czystymi rękoma. A stąd już bardzo krótka droga do nadkażeń bakteryjnych. Niezależnie już nawet od tego, nawet przy zachowaniu podstawowych zasad higieny, wiele skwarek „łapie” bakterie, co tylko utrudnia gojenie takiej rany. Denotywir skutecznie rozwiązuje ten problem.

Dokozanol (Erazaban) ma za to inną zaletę – jest on w stanie ograniczyć rozprzestrzenianie się wirusa opryszczki poprzez zablokowanie jego przenikania do wnętrza komórek. Wirusem, który ma zakaz wstępu do otaczających komórek i w ten sposób, poniekąd, brak drogi ucieczki zajmuje się substancja lecznicza i nasz układ odpornościowy.

Warto również wspomnieć, że dokozanol jako jedyny ma oficjalne pozwolenie na stosowanie go u kobiet ciężarnych i karmiących piersią. W ulotkach pozostałych preparatów znajdziemy lakoniczne „Po konsultacji z lekarzem”. Nie jest jednak tajemnicą, że są one z powodzeniem stosowane również w tej grupie osób. Dla czystości sumienia warto jednak skonsultować się z lekarzem prowadzącym.

Zaletą tromantadyny (Viru-Merz) jest natomiast fakt, że nie powoduje ona oporności, jak w przypadku acyklowiru. Niestety, jest ona skuteczna jedynie w pierwszej fazie ataku, czyli jeszcze przed pojawieniem się pęcherzyków.

Który z tych preparatów wybrać? No cóż, na to pytanie będzie naprawdę ciężko odpowiedzieć. Wszystkie mają podobną skuteczność, nie powinno w związku z tym robić większej różnicy, który z nich wybierzemy. Poza tym, każda opryszczka jest inna i na każdego zadziała coś innego. Mogę powiedzieć, że słyszałam pozytywne opinie o każdym z tych specyfików.

Niezależnie jednak od tego lubię polecać Vratizolin - głównie ze względu na jego dodatkowe właściwości, czyli wspomniane już działanie przeciwzapalne i przeciwbakteryjne.

 

Czy te maści w ogóle działają?

Ostatnimi czasy pojawia się coraz więcej głosów mówiących o nieskuteczności wszelkich specyfików do stosowania zewnętrznego o działaniu przeciwwirusowym. Argument? Cząsteczki leku są na tyle duże, że nie są w stanie w odpowiednim stężeniu przejść przez warstwę rogową naszej skóry.

Zdecydowanie ma to sens, ale badania są na tyle sprzeczne, że ciężko jest wyciągnąć z nich jakieś konkretniejsze wnioski. Z jednej strony mamy analizy świadczące o tym, że podawany zewnętrznie acyklowir nie ma szans działać leczniczo i nie jest niczym więcej jak placebo, a z drugiej – analizy świadczące o tym, że maści jednak działają i skracają czas trwania nawrotu opryszczki. Komu wierzyć? To dopiero pytanie. Niezależnie jednak od tego, wiele osób potwierdza skuteczność tych preparatów. Wśród nich znajdą się również farmaceuci, których o placebo raczej bym nie podejrzewała :) No cóż, kto nie spróbuje…

Facebook0Google+0Twitter0Email

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *